ku przestrodze-pies bez rodowodu-historia Fibi

Witam wszystkich wielbicieli Bernenczyków
Chciałam po krótce opisac historię mojej suczki Berneńskiego Psa Pasterskiego, niestety której juz od 18 lipca 2015 roku z nami.
Bedąc młodym małżenstwem z Kozienic zamarzylismy o psie, jak zobaczylismy rasę Berneński Pies Pasterski to od razu się zakochalismy. Oczywiście dużo czytalismy o tej rasie i zastanawialismy się czy z rodowodem czy bez.
Względy finansowe(co było błędem) przesądziły o wyborze psa bez rodowodu.
Znajoma kilka miesiecy wcześniej kupowała psa z tej pseudohodowli więc i my się zdecydowalismy....nie zdając sobie sprawy jakie będą późniejsze konsekwencje.
Fibi urodziła sie 03.03.2009 roku w Jordanowie.Jak ja zobaczylismy to od razu sie w niej zakochalismy i wiedzielismy ze ona żaden inny:-) Właściciele pseudohodowli oczywiście pokazali nam rodowody rodziców...hmmm chyba fałszywe jak teraz myslę. Zapłacilismy za nia 850zł i bardzo cieszylismy się z posiadanego szczeniaka.
Fibcia rosła...miała dosyc zadziorny i łobuzerski charakterek...ja jako mamusia oczywiście kupowałam dla niej najlepszą karmę, prepraty na stawy itp...regularne wizyty u weterynarza (pani weterynarz sama posiadała psy tej rasy więc jej ufalismy co później sie okazało zgubne)
Praktycznie Od poczatku z Ficią były problemy zdrowotne...
Gdy miała około roku
Oczy.....
Cały czas pocierała oczy....i wdawały się infekcje róznego rodzaju....
Rzekoma Pani weterynarz faszerowała ją róznymi lekami...
Nawet pobierała wycinek z powieki oka....i wykryła nużeńca(heheh....każdy go ma nawet człowiek)
Sfrustrowani poszlismy do innego weterynarza.....
ten stwierdził że byc może allergia więc Fibcia przeszła na diete wykluczająca...
coś tam niby pomogło...
Gdy Fibcia miała 3 lata przeprowadzilismy sie do domku..
z oczami bywało róznie....raz lepiej raz gorzej...generalnie po zmianie diety już tak się nie czochrała...
jednakze w zeszłym roku w wakacje Fibcia znowu złapała jakąś infekcje oka.....
tym razem nasza Pani weterynarz również nie pomogła...pojechalismy do Puław...tam kolejny weterynarz zaczął ją leczyć...chodziła w kołnierzu wydawało się ze coraz lepiej...
az pewnego dnia patrzymy a tu Fibcia ma oko na wierzchu...
i kolejny weterynarz...tym razem w Lublinie...tym razem trafiony....profesor...
ale jak zobaczył oko to się załamał......powiedział że istnieje 10 % szans że uratuje gałkę oczną...
w październiku 2014 roku Fibi miała zabieg....udało się....gałka oczna uratowana....i krople krople krople....wizyty w Lublinie non stop...i cóż sie okazało...Fibi sie drapała ponieważ miała ektropium, a poza tym rzęski jej wrastały i dlatego...a nie alergie czy nużenca:-)
Gdy przeszczep sie przyjął i zagoił oko...pora go było wymrozić... więc kolejne narkozy jeden zabieg...potem drugi 20.06.2015r.
Była sobota...mąż wrócił z Fibcią i jak zwykle po tych zabiegach Fibcia leżała i odpoczywała w domku na sofie...ale zazwyczaj wieczorem juz się podnosiła...tym razem za bardzo jej się nie chciało...
w niedziele rano równiez chodziła osowiała i powłóczyła nogami...zadzwonilismy do pana profesora...on stwierdził że to jeszcze po narkozie...na wieczór Fibi już zarzucała tyłkiem...
W poniedziałek rano nie wstała...paraliż tylnych kończyn...od razu zadzwonilismy do pana profesora, on kazał udac sie do najblizszego weterynarza po zastrzyk ze sterydów...(co też było błędem) Tak tez zrobilismy a po południu udalismy się do pana weterynarza z Puław, poniewaz pani wetrynarz z naszej miejscowości, która ma hodowlę berneńczyków, rozkładała rece.....
Pan weterynarz w Puławach zrobił badania krwi i rtg...
okazało sie niestety że to nie po kleszczu a wypadnięcie dysków w odcinku lędźwiowym plus spondyloza postepujaca...
zlecił serię zastrzyków i czekać.....
ale ja nie mogłam...
po powrocie do domu zaczełam szukać....kto by mógł pomóc...znalazłam lekarza od komórek macierzystych on z kolei polecił mi lekarza z Wrocławia...ponad 350 km od nas...który nastawiał psie kregosłupy.
Po zastanowieniu ruszylismy z Fibcia w drogę....
cóż dalej....
Pan weterynarz z Wrocławia to najlepszy weterynarz na jakiego do tej pory trafilismy....on dał nadzieję...nastawiał ją....potem nas uczył jak to robić...
Okazało się że dyski wypadniete sa nie tylko w lędźwiowym ale i w szyjnym coś było nie tak.
Po powrocie do domu intensywnie robilismy zabiegi...stan Fibi sie polepszył tzn w końcu po tygodniu prawie nie spania zaczęłą się kłaść i zaczęłą kontrolować wypróżnienia..jednakże nadal czucia nie było...
Ale psychicznie z Fibi było dobrze....była taka jak przed paraliżem normalna, wesoła tylko że nie chodziła. Mielismy nadzieję, że może sie uda...
Musielismy wyjechac 10 lipca, a po tygodniu jak wrócilismy to ....już było bardzo źle....Fibi prawie nas nie poznawała...sikała krwią, połowy psa nie było i bardzo cierpiała...podjelismy decyzję....
Cały czas się zastanawiam...gdzie był błąd...i cały czas sie obwiniam...
nigdy nie załowałam że ja mielismy...była najukochańszym psem....opiekowała sie naszą córeczką...obydwie wylegiwały sie na łóżku...były nie rozłączne...bardzo za nią tesknimy i bardzo ją kochamy....
nie umiem sie pogodzić... że jej nie ma
Biedna kochana Fibi...tyle sie wycierpiała....nigdy jej nie zapomne
Ula
Chciałam po krótce opisac historię mojej suczki Berneńskiego Psa Pasterskiego, niestety której juz od 18 lipca 2015 roku z nami.
Bedąc młodym małżenstwem z Kozienic zamarzylismy o psie, jak zobaczylismy rasę Berneński Pies Pasterski to od razu się zakochalismy. Oczywiście dużo czytalismy o tej rasie i zastanawialismy się czy z rodowodem czy bez.
Względy finansowe(co było błędem) przesądziły o wyborze psa bez rodowodu.
Znajoma kilka miesiecy wcześniej kupowała psa z tej pseudohodowli więc i my się zdecydowalismy....nie zdając sobie sprawy jakie będą późniejsze konsekwencje.
Fibi urodziła sie 03.03.2009 roku w Jordanowie.Jak ja zobaczylismy to od razu sie w niej zakochalismy i wiedzielismy ze ona żaden inny:-) Właściciele pseudohodowli oczywiście pokazali nam rodowody rodziców...hmmm chyba fałszywe jak teraz myslę. Zapłacilismy za nia 850zł i bardzo cieszylismy się z posiadanego szczeniaka.
Fibcia rosła...miała dosyc zadziorny i łobuzerski charakterek...ja jako mamusia oczywiście kupowałam dla niej najlepszą karmę, prepraty na stawy itp...regularne wizyty u weterynarza (pani weterynarz sama posiadała psy tej rasy więc jej ufalismy co później sie okazało zgubne)
Praktycznie Od poczatku z Ficią były problemy zdrowotne...
Gdy miała około roku
Oczy.....
Cały czas pocierała oczy....i wdawały się infekcje róznego rodzaju....
Rzekoma Pani weterynarz faszerowała ją róznymi lekami...
Nawet pobierała wycinek z powieki oka....i wykryła nużeńca(heheh....każdy go ma nawet człowiek)
Sfrustrowani poszlismy do innego weterynarza.....
ten stwierdził że byc może allergia więc Fibcia przeszła na diete wykluczająca...
coś tam niby pomogło...
Gdy Fibcia miała 3 lata przeprowadzilismy sie do domku..
z oczami bywało róznie....raz lepiej raz gorzej...generalnie po zmianie diety już tak się nie czochrała...
jednakze w zeszłym roku w wakacje Fibcia znowu złapała jakąś infekcje oka.....
tym razem nasza Pani weterynarz również nie pomogła...pojechalismy do Puław...tam kolejny weterynarz zaczął ją leczyć...chodziła w kołnierzu wydawało się ze coraz lepiej...
az pewnego dnia patrzymy a tu Fibcia ma oko na wierzchu...
i kolejny weterynarz...tym razem w Lublinie...tym razem trafiony....profesor...
ale jak zobaczył oko to się załamał......powiedział że istnieje 10 % szans że uratuje gałkę oczną...
w październiku 2014 roku Fibi miała zabieg....udało się....gałka oczna uratowana....i krople krople krople....wizyty w Lublinie non stop...i cóż sie okazało...Fibi sie drapała ponieważ miała ektropium, a poza tym rzęski jej wrastały i dlatego...a nie alergie czy nużenca:-)
Gdy przeszczep sie przyjął i zagoił oko...pora go było wymrozić... więc kolejne narkozy jeden zabieg...potem drugi 20.06.2015r.
Była sobota...mąż wrócił z Fibcią i jak zwykle po tych zabiegach Fibcia leżała i odpoczywała w domku na sofie...ale zazwyczaj wieczorem juz się podnosiła...tym razem za bardzo jej się nie chciało...
w niedziele rano równiez chodziła osowiała i powłóczyła nogami...zadzwonilismy do pana profesora...on stwierdził że to jeszcze po narkozie...na wieczór Fibi już zarzucała tyłkiem...
W poniedziałek rano nie wstała...paraliż tylnych kończyn...od razu zadzwonilismy do pana profesora, on kazał udac sie do najblizszego weterynarza po zastrzyk ze sterydów...(co też było błędem) Tak tez zrobilismy a po południu udalismy się do pana weterynarza z Puław, poniewaz pani wetrynarz z naszej miejscowości, która ma hodowlę berneńczyków, rozkładała rece.....
Pan weterynarz w Puławach zrobił badania krwi i rtg...
okazało sie niestety że to nie po kleszczu a wypadnięcie dysków w odcinku lędźwiowym plus spondyloza postepujaca...
zlecił serię zastrzyków i czekać.....
ale ja nie mogłam...
po powrocie do domu zaczełam szukać....kto by mógł pomóc...znalazłam lekarza od komórek macierzystych on z kolei polecił mi lekarza z Wrocławia...ponad 350 km od nas...który nastawiał psie kregosłupy.
Po zastanowieniu ruszylismy z Fibcia w drogę....
cóż dalej....
Pan weterynarz z Wrocławia to najlepszy weterynarz na jakiego do tej pory trafilismy....on dał nadzieję...nastawiał ją....potem nas uczył jak to robić...
Okazało się że dyski wypadniete sa nie tylko w lędźwiowym ale i w szyjnym coś było nie tak.
Po powrocie do domu intensywnie robilismy zabiegi...stan Fibi sie polepszył tzn w końcu po tygodniu prawie nie spania zaczęłą się kłaść i zaczęłą kontrolować wypróżnienia..jednakże nadal czucia nie było...
Ale psychicznie z Fibi było dobrze....była taka jak przed paraliżem normalna, wesoła tylko że nie chodziła. Mielismy nadzieję, że może sie uda...
Musielismy wyjechac 10 lipca, a po tygodniu jak wrócilismy to ....już było bardzo źle....Fibi prawie nas nie poznawała...sikała krwią, połowy psa nie było i bardzo cierpiała...podjelismy decyzję....
Cały czas się zastanawiam...gdzie był błąd...i cały czas sie obwiniam...
nigdy nie załowałam że ja mielismy...była najukochańszym psem....opiekowała sie naszą córeczką...obydwie wylegiwały sie na łóżku...były nie rozłączne...bardzo za nią tesknimy i bardzo ją kochamy....
nie umiem sie pogodzić... że jej nie ma
Biedna kochana Fibi...tyle sie wycierpiała....nigdy jej nie zapomne
Ula