bern - czy dla niego właściciel jest najważniejszy?

Słuchajcie, mam dość poważny problem - chyba mam nadpobudliwego psa.... w kwestii ludzi
Nie wiem co jest grane. Postaram się to wszystko opisać jak najdokładniej.Otóż:
Benek ma 4,5 miesiąca. Wzięliśmy go od hodowcy w wieku 12 tygodni, był już fajnei zsocjalizowany. W tej chwili jedyne co go napwa strachem to chodzący odkurzacz. Miał taki tydzień (ze 2 tygodnie temu) że potrafil się zlać ze strachu, o czym tu już pisałam. Jakoś mu to chyba przeszło, a przynajmniej mam taką nadzieję...
Od miesiąca chodzimy na szkolenie podstawowe. I od samego początku dziwiło nas, że Benek jako jedyny wyrywał sie na smyczy do innych psów, jak trenerka podchodziła to szajba, i wszystko potrafił zrobić na zwykłej karmie, a naszą kiełbasę olewał. W sumie wolałabym,żeby był jak inne psy - potulnie wpatrzone w przewodnika,a nie zlewający go.... Wczorajsze szkolenie po prostu mnei wykończyło, Benek w ogole nei słuchał, był totalnei rozkojarzony, mogłam dla niego nei istnieć, ktokolwiek do niego podszedł był najukochańszym nauczycielem i dosłownie wszystko zrobił!!! Nie wiem, czym to tłumaczyć - wypadają mu mleczaki (co opisałam w innym wątku), tydzień temu stwierdzono mu początki mlodzieńczego zapalenia kości (też to opisałam) i miał w sumie prawie tydzień przymusowe pozostanie w domu. Nie wychodziliśmy na spacery poza ogród,poza poniedziałkiem,gdy pojechaliśmy odrobić straconą lekcję - ale zachowywał się w miarę normalnie. Niemniej problem się nasila - ciągnie na smyczy przeokrótnie, a każdy kolejny człowiek na spacerze to największa atrakcja, ja mogę nie istnieć!!!
Czy to się już kwalifikuje do jakiegoś problemu z uznawaniem w stadzie czy o co chodzi, bo już nie potrafię dociec....
W domu największy milusiński i widać,że kocha, i uwielbia ćwiczyć, ale wystarczy,że ktokolwiek przyjdzie, to mogę nie istnieć.... Czasem mam wrażenie,że jakbyśmy go komuś oddali, to nie odczułby rozląki z nami
Chciałam jeszcze dodać, że trenerka stwierdziła, że jest bardzo aktywny - na przykładzie zabawy z pudłem - że normalnei berny trącą go nosem i zdają się mówić "co ty ode mnei chcesz, mam cos z tym zrobić? daj mi spokój!" Natomiast Benek jest bardzo pomysłowy, natychmiast podejmuje akcje i proponuje różne zachowania, jest b. plastyczny. Co z tego,że uczy się w mig, skoro na wyjściu do ludzi mogę nie istnieć?
Juz chyba 2 miesiące się uczymy nie ciągnięcia na smyczy, był krótki efekt a teraz ciągnie ze zdwojoną siłą... Przecież nie powiem ludziom dookoła - nie wołajcie mi psa...


Benek ma 4,5 miesiąca. Wzięliśmy go od hodowcy w wieku 12 tygodni, był już fajnei zsocjalizowany. W tej chwili jedyne co go napwa strachem to chodzący odkurzacz. Miał taki tydzień (ze 2 tygodnie temu) że potrafil się zlać ze strachu, o czym tu już pisałam. Jakoś mu to chyba przeszło, a przynajmniej mam taką nadzieję...

Od miesiąca chodzimy na szkolenie podstawowe. I od samego początku dziwiło nas, że Benek jako jedyny wyrywał sie na smyczy do innych psów, jak trenerka podchodziła to szajba, i wszystko potrafił zrobić na zwykłej karmie, a naszą kiełbasę olewał. W sumie wolałabym,żeby był jak inne psy - potulnie wpatrzone w przewodnika,a nie zlewający go.... Wczorajsze szkolenie po prostu mnei wykończyło, Benek w ogole nei słuchał, był totalnei rozkojarzony, mogłam dla niego nei istnieć, ktokolwiek do niego podszedł był najukochańszym nauczycielem i dosłownie wszystko zrobił!!! Nie wiem, czym to tłumaczyć - wypadają mu mleczaki (co opisałam w innym wątku), tydzień temu stwierdzono mu początki mlodzieńczego zapalenia kości (też to opisałam) i miał w sumie prawie tydzień przymusowe pozostanie w domu. Nie wychodziliśmy na spacery poza ogród,poza poniedziałkiem,gdy pojechaliśmy odrobić straconą lekcję - ale zachowywał się w miarę normalnie. Niemniej problem się nasila - ciągnie na smyczy przeokrótnie, a każdy kolejny człowiek na spacerze to największa atrakcja, ja mogę nie istnieć!!!



Chciałam jeszcze dodać, że trenerka stwierdziła, że jest bardzo aktywny - na przykładzie zabawy z pudłem - że normalnei berny trącą go nosem i zdają się mówić "co ty ode mnei chcesz, mam cos z tym zrobić? daj mi spokój!" Natomiast Benek jest bardzo pomysłowy, natychmiast podejmuje akcje i proponuje różne zachowania, jest b. plastyczny. Co z tego,że uczy się w mig, skoro na wyjściu do ludzi mogę nie istnieć?


