Pominąwszy epizod z kojcem i jego następstwa, berneńczyki raczej skore do aportu nie są. Ja mam co prawda dspp, ale różnica jest tylko w wadze i długości sierści. Moja psica zarówno w szczenięcym okresie jak i teraz najbardziej lubi mizianie, głaskanie, drapanie. Najbardziej wtedy gdy sama o to prosi (bo czasami woli od nas odpocząć
) Spacery i poznawanie nowych okolic - największa frajda. Stałą trasą na spacery chodzi spokojnie, grzecznie, wącha tu i ówdzie. Przy zmianie trasy pies tez się zmienia - w dyszący parowóz
, traci rozum z podniecenia, chce jak najszybciej wszystko powąchać, podlać itd...
. Ulubiona zabawa: zabieramy sobie nawzajem zabawkę, przeciągamy, powarkujemy przy tym (obie
), przepychamy się łapami. Po 10-15 minutach psica idzie odpocząć. Spacer po polach bez smyczy, bieg z wiatrem w uszach - bezcenne
. U nas to niestety towar deficytowy. Ale jak sie uda gdzieś wyjechać to Eska jest wtedy szczęśliwa bezgranicznie. Jazda samochodem bywa formą rozrywki. czasem zabieramy się we dwie z Grześkiem, który jedzie do miasta coś załatwić - tylko po to by się przejechać
. Aportowanie - absolutnie nie. Owszem pobiegnie za piłeczką, złapie w zęby ale po to bym ja biegała za nią i próbowała jej zabrać. Kiedyś bawiła się piłką futbolową - "kiwałyśmy się", tylko trzeba uważać by łapki nie przydepnąć. A do memłania najlepsza piszcząca piłka (trudno zniszczyć) ale mąż od tego pisku nerwa dostaje