Obce dzieci a pies -> dyskusja

Nie znalazłam takiego wątku.... a spacer z którego wróciłam przed chwilą tak mnie wkurzyl, ze postanowiłam zapytać, jak macie Wy
Wyszłam przed chwilą z Zuzą na spacer (samą - bo wiadomo, taki szczeniak musi łazic na sapcerki znacznie częściej). No i na naszym osiedlu jest plac zabaw, który z zasady staram się omijać szerokim łukiem.
Tym razem to też nie pomogło. Podbiegła do nas dziewczynka (na oko 8-9 lat, moze 10 nawet) i z rękami do młodej (młoda trochę się jeszcze boi takich sytuacji- gwałtowynych ruchów w wykonaniu obcych - jak to taki młody berneńczyk, który od niedawna chodzi na spacery). No to mówię (grzecznie i miło, bo ja naprawdę nie mam nic przeciwko, zeby dzieci sie z psami pobawiły, to i dobra socjalizacja dla zwierzaków, a nic dzieciakom nie zrobią) że jak się chce pieska pogłaskać, to trzeba najpierw właściciela zapytać czy można. Popatrzyła na mnie jak na wariatkę, ale zapytała- pozwoliłam. No to kucnęła, woła Zuzę- a młoda już się wystraszyła pierwszym zachowaniem dziewczynki i podchodziła mocno ostroznie. A co dziewczynka na to? Zaczęła Zuzkę gonić!
Nie zdzierżyłam. Opieprzyłam od góry do dołu (na szczęscie nie mam nawyku krzyczenia bo by całe podwórko słyszało), że jak tak można, czy chciałaby, by ktoś znacznie większy ją tak ganiał jak się boi... wzięłam Zuzę i poszłam.
Ale wkurzyłam się niesamowicie
Z Bohunem też były takie sytuacje (podchodzenie bez pytania), ale nie bylo ganiania... a tu?
Nie czaje- czy rodzicom naprawdę trudno jest dzieciaka nauczyc takiej podstawowej rzeczy- że póki właściciel nie pozwoli, to się do psa nie podchodzi? naprawdę, życie i rączki dzieci im niemiłe? Ja rozumiem, że mały, ja rozumiem, że puchaty.... ale ludzie, no jakieś granice muszą być...
Wybaczcie, musiałam się wygadac.
Mieliście też takie sytuacje? jak sobie radzicie?
Pewnie macie więcej cierpliwości ode mnie
(na domiar zlego- nie lubię dzieci )

Wyszłam przed chwilą z Zuzą na spacer (samą - bo wiadomo, taki szczeniak musi łazic na sapcerki znacznie częściej). No i na naszym osiedlu jest plac zabaw, który z zasady staram się omijać szerokim łukiem.
Tym razem to też nie pomogło. Podbiegła do nas dziewczynka (na oko 8-9 lat, moze 10 nawet) i z rękami do młodej (młoda trochę się jeszcze boi takich sytuacji- gwałtowynych ruchów w wykonaniu obcych - jak to taki młody berneńczyk, który od niedawna chodzi na spacery). No to mówię (grzecznie i miło, bo ja naprawdę nie mam nic przeciwko, zeby dzieci sie z psami pobawiły, to i dobra socjalizacja dla zwierzaków, a nic dzieciakom nie zrobią) że jak się chce pieska pogłaskać, to trzeba najpierw właściciela zapytać czy można. Popatrzyła na mnie jak na wariatkę, ale zapytała- pozwoliłam. No to kucnęła, woła Zuzę- a młoda już się wystraszyła pierwszym zachowaniem dziewczynki i podchodziła mocno ostroznie. A co dziewczynka na to? Zaczęła Zuzkę gonić!

Nie zdzierżyłam. Opieprzyłam od góry do dołu (na szczęscie nie mam nawyku krzyczenia bo by całe podwórko słyszało), że jak tak można, czy chciałaby, by ktoś znacznie większy ją tak ganiał jak się boi... wzięłam Zuzę i poszłam.
Ale wkurzyłam się niesamowicie

Z Bohunem też były takie sytuacje (podchodzenie bez pytania), ale nie bylo ganiania... a tu?

Nie czaje- czy rodzicom naprawdę trudno jest dzieciaka nauczyc takiej podstawowej rzeczy- że póki właściciel nie pozwoli, to się do psa nie podchodzi? naprawdę, życie i rączki dzieci im niemiłe? Ja rozumiem, że mały, ja rozumiem, że puchaty.... ale ludzie, no jakieś granice muszą być...
Wybaczcie, musiałam się wygadac.
Mieliście też takie sytuacje? jak sobie radzicie?
Pewnie macie więcej cierpliwości ode mnie
