Ester miewa okresy, że je bardzo mało. Na ogół w czasie gościny u mojej rodzinki. Kulki royala mogą sobie leżeć w ilości dowolnej a Esia biega od kuchni mamy do kuchni bratowej i się wdzięczy...
Od paru dni w ogóle nie mogę z nią dojść do ładu. Na royala dostała "długie zęby", więc zaczęłam ja przestawiać na "gotowane". Ryż z kurczakiem i marchewką smakował jej przez dwa dni, tyleż samo tzw "mięso" z puszki. No ewentualnie porcje rosołowe, chrząstki - ale bez ryżu. Kupiłam "kaszankę dla psów" - dwa plasterki raczyła zjeść

, to samo z salcesonem dla psów. Natomiast rano na spacerze (ok dwugodzinnym) z apetytem chrupie ciasteczka, które jej piekę. Więc już piekę różne: z pasztetem, z rybą, z serem białym, z jabłkiem i miodem, z marchewką, ostatnio niechciany ryż z kurczakiem i warzywami tez przerobiłam na ciasteczka (Jezusie, jak one apetycznie wyglądały....) - żeby miała urozmaicone. Ale samymi ciasteczkami mam ja karmić? Poza tym ona po spacerze już nie je tylko śpi do 18,00 jak wrócę z pracy to trochę się pobawimy, poprzytulamy, połazimy po domu i ogrodzie, i śpimy do rana , do następnego spaceru. A kolacja Esi w misce leży do rana, potem do wieczora i trzeba wyrzucić bo nieświeża. Póki żył Pirus (dalmatyńczyk), to zawsze wyjadała swoje i jeszcze jego miskę wylizywała. A teraz poranne ciasteczka i dziękuje bardzo, więcej nie chcę...
Przepraszam, zapomniałam dodać że Esia prócz ciasteczek je wszystko.... co zostanie na moim talerzu. Naleśniki, grzanki, ziemniaki z sosem i surówką, pierogi, jajecznicę i.... ryż z warzywami!!!. Mąż stwierdził, ze problem nie tkwi w tym CO je tylko Z CZEGO je i zaproponował by Ester dać porcelanowy talerz, srebrne sztućce i serwetkę pod brodę....