Wracając do tematu...
Pan Pies jakby nie miał dość atrakcji z uszkodzonym łokietkiem (zjechał ze schodów w wakacje co zapewne nałożyło się na jakiś wcześniejszy uraz) postanowił mi wczoraj urozmaicić troszkę życie.
Wczoraj o godzinie 23.30 spożył leżącą sobie niewinnie na ulicy (w licznym towarzystwie pozostawionym przez pracowników MPO) foliową torebeczkę. Łykał ją pospiesznie patrząc mi w oczy. Ponieważ liczne próby wywoływania wymiotów łącznie z wkładaniem reki do paszczy po łokieć nie dały żadnych rezultatów Pan Hrabia został pozbawiony swojej zdobyczy za pomocą endoskopu. Decyzja o wykonaniu tego zabiegu była chyba słuszna bo doktor powiedział że folijka była przyklejona do śluzówki w żołądku wypełnionym dużą ilością gazów.
Odebrany o 6 rano chodzi teraz z obrażoną miną po mieszkaniu, patrząc z wyrzutem jak jem (na razie zakaz spożywania) lub jak wlewam mu do miski odrobinkę wody coby zwilżył sobie gardziołko a nie wychlał za dużo naraz.
Wygląda na to że poza wenflonem na łapie żadnych innych obrażeń nie odniósł.
KUPIE MU CHYBA KAGANIEC
A tak już dobrze było, od ponad roku nic nie zeżarł
