Jestem i ja
Duszki kochane co pytają Romkę

- dziękuję Wam za chęć pomocy - ale na prawdę nie trzeba. Jedyne czego potrzebujemy to tych kciuków za Dziadunia.
Wiecie co po dzisiejszym dniu to ja już na prawdę nie wiem gdzie jechać z psem jak się coś dzieje
Z Arisem trafiłam do weta około 10:30. Mówiłam kobiecie od progu, że to chyba skręt - choć w Arisa przypadku brzuch nie był jak balon - tzn nie był taki twardy. Ale ewidentnie bardzo go bolał. Aris miał wysoką temperaturę (ponad 40st). Wymiotował spienioną śliną z krwią. Wetka mnie pyta o kleszcze

- Ja mówię, że raczej nie. Podała mu coś "na wstrząs" już nie pamiętam co to było. Podłączyła kroplówkę. Zrobiła usg. Potem RTG. A po 4 godzinach mówi, żebym pojechała na Powstańców. No to ja pędem do domu, żeby zamienić się z Sebastianem, bo ja przeciez Arisa nie zaniosę

. Sebastian zgarnął Arisa i to RTG i pojechał. Wet na postańców tylko spojrzał na RTG i powiedział, że to skręt. Pobrał krew (wszystkie parametry książkowe) . Arisa kazał golić a sam poleciał się szykować do operacji.
Jak zadzwonił do nas po operacji powiedział, że jak otworzył Arisa to juz myślał, że się nie uda - bo wszystko wyglądało fatalnie. Ale się udało. Sebastian mu powiedział, że musiało się udać bo pół Polski za chłopaka trzyma
Dziękuję Wam za te kciuki - i nie przestawajcie
Romcia a Tobie kobieto dziękuję, że choć daleko ode mnie byłaś blisko.
U Arisa skręt nastąpił ponad 12godzin po posiłku

i nie wydarzyło się absolutnie nic nadzwyczajnego. Nie mam pojęcia skąd to cholerstwo
