Dawno nic tu nie pisałem...
Spowodowane to było moim rozgoryczeniem, natłokiem informacji (sprzecznych), oraz diagnozami wetów absolutnie różnych od siebie. Właściwie to zaprzeczających sobie w pełnej rozciągłości... Nie mam pretensji do nikogo z forum o to, że dawali mi rady jak postępować z psem mimo, że nie koniecznie było to zgodne z "medycyną". Nie znaczy to jednak, że nie mam pretensji do nikogo. Mam i to wielkie! W pierwszej kolejności do wetów, a w drugiej do hodowcy. Pierwszy raz napiszę złe słowo o hodowli, z której pochodzi Bona, ale myślę, że już czas. Jeśli przeczytają to właściciele tej hodowli, to trudno - przepraszać nie będę...
Jak wiecie Bona od dłuższego czasu kuleje. Kuleje z przerwami, mocniej, słabiej, ale jednak kuleje. Nie pisałem nic o Jej zdrowiu na forum, ale to nie znaczy, że nie kontrolowałem Jej zdrowia czy nie leczyłem. Wręcz przeciwnie! Cały czas chodzimy do wetów i monitorujemy stan Bonusiowych stawów. Robimy też masę zdjęć RTG, mimo, że nie wszyscy na tym forum uważają to za dobry pomysł. My jednak ufamy lekarzom a nie właścicielom Bernów.
Byliśmy u wszystkich poznańskich sław weterynaryjnych, którzy gadali tak różne rzeczy, że nic poza frustracją i zwykłą ludzką złością nie gościło w naszych głowach (wszyscy w mojej rodzinie pokochali Bonę i wszyscy przejmują się Jej losem mimo, że to ja jeżdżę z Nią do wetów). Diagnozy były od takich, że "lepiej uśpić psa" do takich, że "poczekajmy aż dorośnie, może jej przejdzie". Otóż ani Jej nie przeszło ani nie Jej uśpiłem. Natomiast oboje autorzy tych wypowiedzi powinni być uśpieni przynajmniej w prawie do wykonywania zawodu.
Bona ma stwierdzoną dysplazję obu stawów łokciowych, ale lewy jest baaaaardzo zły, a prawy jest prawie normalny w obrazie RTG, ale za to bardziej bolesny. Zresztą Bona kuleje i kulała tylko na prawą łapę. Jak Bona miała 6 miesięcy chciano ją operować, ale ja postanowiłem skonsultować to z innymi wetami. Wszyscy, do których trafiłem na konsultację stwierdzili, że operacja nie jest w tym przypadku wskazana! Nie zdecydowałem się więc na zabieg. Dziś ci sami lekarze mówią (Bona ma rok i 19dni), że gdybym ją poddał operacji jak miała 6-7 miesięcy, to może miałaby przed sobą jakąś przyszłość.
Drodzy lekarze weterynarii! Jeśli chcecie robić z kogoś idiotę, to róbcie, ale nie ze mnie! Jeśli pozwolą wam ma to wasze żony, mężowie, dzieci, to ja nie mam nic do tego. Ale jeśli patrzycie mi w oczy i gadacie takie rzeczy, to powinniście dostać w pysk! Niestety nie tak zostałem wychowany i dlatego uchodzi wam to na sucho!
Jedyny normalny, bezpośredni i konkretny wet jakiego spotkałem, to dr Antosik z Akademii Rolniczej w Poznaniu. Powiedział co jest nie tak, co należy zrobić, żeby Bona przestała utykać i żeby unormować profil kostny. Z tym drugim trafił idealnie. Opanowaliśmy profil w około dwa tygodnie

Niestety na kulawiznę to nie pomogło, ale wtedy powiedział, że on już nic nie poradzi i wysłał nas do Wrocławia do dr-a Bieżyńskiego. Pojechaliśmy... Dr Bieżyński okazał się wspaniałym fachowcem, który potwierdził opinię dr Antosika z Poznania. Z tą jednak różnicą, że przyjął nas na korytarzu! Ze trzy razy pytał o co mi chodzi i skąd jestem. Nie dotknął nawet Bony, a po obejrzeniu zdjęć RTG powiedział, że o swoich szczegółowych przemyśleniach (pobieżnie przekazał je nam) opowie dr Antosikowi z Poznania, ale ja mam mu (dr-owi Antosikowi) przekazać, żeby do niego zadzwonił. Nie wiem kurna gdzie ja żyję, ale gdybym ja lub ktokolwiek w mojej firmie traktował tak klienta, to firmy już by nie było, a ja zasilałbym szeregi bezrobotnych! W końcu zrobiłem 180km żeby mojego psa obejrzał jeden z najlepszych specjalistów w Polsce. Wrażenia genialne! Nie zapomnę tego do końca swoich dni.
Po powrocie do Poznania udałem się do dr-a Antosika, który faktycznie zadzwonił do Wrocławia! Bona ma dostać zastrzyki w stawy z kwasu hialuronowego. Nie zmieni to nic poza tym, że opóźni destrukcję stawów i o jakiś czas przedłuży życie Bony. Tak, tak, życie. Bo przecież jeśli Bona nie będzie mogła chodzić, nie będzie normalnie funkcjonować, wychodzić na dwór za potrzebą to jak ma żyć? Mam ją wynosić na rękach? Zbudować Jej wózek inwalidzki? Sam już nie wiem, ale (teraz) weci są zgodni, że przyszłość Bony nie rysuje się najlepiej. Jedynym, który daje mi nadzieje i widzi światełko w tunelu jest właśnie dr Antosik i za to mu dziękuję i dlatego pisze o Nim w superlatywach. Problem w tym, że seria zastrzyków z kwasu hialuronowego jest bardzo droga. Nie wiemy ile dokładnie, ale jakieś trzy lata temu kosztowała ok. 1000zł (według dr-a Antosika). Mówimy o jednej łapce. Podobno teraz ma być to tańsze, ale nikt nie wie o ile. Może Wy wiecie?
Nie pisałbym o kosztach, gdyby nie ostatnia rozmowa z właścicielką hodowli, z której jest Bona. Pytałem czy inne psy po tym skojarzeniu (dwa mioty) też mają problemy ze stawami i czy matka Bony i siostra z pierwszego miotu, która jest w hodowli miały robione RTG łokci. Odpowiedź jaką uzyskałem wyjaśniła mi bardzo wiele. Pani nie wie nic o innych pieskach, ponieważ nie ma czasu zadzwonić do ich właścicieli a suki nie miały prześwietlanych stawów bo... Nie jest to wymagane, a poza tym kosztuje zbyt wiele
Otóż droga Pani Liniano! Jest Pani przeuroczą i przesympatyczną istotą. Mówię to bez cienia zakłamania. Kocha Pani pieski, co widać na pierwszy rzut oka i między innymi to zadecydowało, że kupiłem od Pani Bonę. Ale na Boga Najwyższego dlaczego liczy Pani swój każdy grosik nie patrząc na to jakim zdrowiem będą cieszyć się szczeniaczki i ile pieniędzy na ich leczenie wydadzą ich przyszli właściciele! Czy tylko dlatego, że to nie jest wymagane? Na leczenie Bony wydałem już tyle, że mógłbym kupić cały miot małych Bernów. Wydałbym jednak jeszcze raz tyle, żeby tylko moja najlepsza przyjaciółka, moja najwierniejsza towarzyszka życia była zdrowa! A Pani oszczędza na prześwietleniu mając hodowlę? Tak się nie robi
I pytam w tym miejscu dlaczego ZKwP dopuszcza do tego, aby takie psy jak Bona były rozmnażane

Wyobraźcie sobie, że jadę na wystawy, zdobywam cztery oceny bardzo dobre, robię Bonie RTG bioder (są wolne od dysplazji) i zakładam hodowlę! Mieści się Wam to w głowie? Mi niestety nie! Jako pokrzywdzony właściciel pokrzywdzonego psa protestuję przeciwko takiemu "prawu" i przeciwko przepychankom na tym forum w sprawie petycji do Związku o obowiązkowe badania łokci

Jak forum tego nie zrobi, to wezmę się sam za robotę nie będąc nawet członkiem Związku, żeby ograniczyć cierpienia przyszłym Berneńczykom i ich właścicielom. Niestety wyeliminować się tego nie da...
Czy macie pojęcie jak się teraz czuję patrząc na Bonę, która niedawno skończyła rok myśląc o tym, że za dwa- trzy lata może być całkowitym kaleką? I co ja będę miał wtedy zrobić? Spojrzeć Jej w oczy i powiedzieć "Bonusiu, muszę Cię uśpić dla Twojego dobra"? Nie wyobrażam sobie tego i chyba nigdy nie podejmę takiej decyzji
A wszystko dlatego, że prawo nie przewiduje czegoś tam, że ktoś nie robi czegoś tam, bo prawo tego nie wymaga, a weci nie robią czegoś tam, bo coś im się wydaje. A Bona jest tylko przypadkiem w weterynarii. Nie dla mnie
Jestem wściekły, rozżalony, zdezorientowany i bezsilny jednocześnie... Wielka dupa!