Moi drodzy!
Dziś byłem na konsultacji u dr-a Golca. Przed tą wizytą byłem załamany. Po niej jestem jeszcze bardziej załamany. Mylicie, że stanem zdrowia Bony? I tak i nie... Już tłumaczę:
Pan doktor bardzo sympatyczny, bardzo uprzejmy wziął zdjęcia do ręki i po kolei tłumaczył co widzi. Obejrzał najpierw zdjęcia bioder, które wykonane były 16 czerwca przy okazji operacji przepukliny. Jego słowa brzmiały mniej więcej tak: "No, bez zabiegu to się tu nie obejdzie. Prędzej czy później będzie trzeba to operować." I nie ma w tym nic dziwnego, poza tym, że w poprzedniej klinice powiedziano mi, że "to lewe biodro jest słabsze" i tyle. Pomyślałem, że nieźle się zaczyna. Pan doktor mówił dalej o biodrze, że należy poczekać z tym do wystąpienia objawów lub w przypadku ich braku do około roku życia Bony. Tłumaczył mi bardzo długo co jest złe i co już jest uszkodzone w tym biodrze. Dla mnie brzmiało mądrze. Pokazywał na RTG różnice między lewym a prawym. Pokazywał na modelu co daje operacja. W tym miejscu chciałbym powiedzieć od razu, że zdaniem doktora, taka operacja jak u Galwina Natalii nic nie da! Nie da też nic przecinanie spojenia łonowego i inne cuda. Ja oczywiście jestem załamany. Ale zaraz, zaraz... Ja przecież przyszedłem tam skonsultować łokcie!!! No to bierzemy się za zdjęcia RTG przednich łapek. Pan dr ogląda, analizuje i mówi: Są tu nieprawidłowości, bo ta chrząstka jest zmieniona, to powinno być proste, a nie jest itp. Ale nic nie mówi o dysplazji!!! W końcu ja nauczony już co na tych fotach jest nie tak pytam. Czy "to" powinno być tak? W odpowiedzi słyszę, że nie, ale Bona jeszcze rośnie i to ma prawo się unormować. Mówię zatem, że Bona ma mieć operację na łokcie. Pan dr pyta po co. Ja mu tłumaczę. On patrzy na mnie i pyta czy miałem fizykę w szkole. Ja, że to mój ulubiony przedmiot. No to znów model, znów tłumaczenie i dochodzimy do tego, że operacja tylko pogorszy a nie polepszy ten stan! Jestem załamany...
Czym jestem załamany? Ano tym, że dwóch różnych lekarzy na tym samym zdjęciu widzi dwie różne rzeczy. Jeden chce operować, drugi mówi, że może to tylko zaszkodzić. Jeden mówi, że jest trochę mało wapna, drugi że kości są tak odwapnione, że cyt: "Puknąć w nie nożyczkami, to się złamią". Więc pytam się o co tu chodzi? Kto z kogo robi durnia? Ja naprawdę się nie znam na medycynie. Jestem z wykształcenia mechanikiem samochodowym i po to idę do specjalisty w innej dziedzinie, żeby pomógł mojemu psu, tak jak ja pomógłbym mu gdyby zawiódł jego samochód! Ludzie! O co tu chodzi? Nie może być takich różnic w ocenie zdrowia. Czyjegokolwiek zdrowia. W tym przypadku w grę wchodzi pies. Ale czy pies jest gorszy od człowieka. Dla mnie akurat nie. Czy ktoś chce mnie naciągnąć? A może ktoś robi ze mnie "niemądrego"? Ja chcę tylko, żeby mój pies był zdrowy i szczęśliwy
Powiem Wam, że nie wiem, któremu wierzyć. Oboje są dla mnie tak samo wiarygodni, jak niekompetentni, bowiem, jeden i drugi może mieć rację i jeden i drugi może się kompletnie mylić. Ja nie wiem, który jest ten mądry a który niemądry. Jak wspomniałem jestem mechanikiem (a pracuję w spożywce), więc nie mi oceniać kompetencje lekarskie! Na ten moment nie wiem co zrobić. Muszę po prostu odpocząć, bo jestem załamany. Czuję się też oszukiwany. Tylko nie wiem przez kogo i to jest problem.
A na koniec (tym, którzy doczytali do tego momentu) powiem, że dziś w nocy lub nad ranem Bonie rozeszła się dawno zabliźniona rana po operacji przepukliny!!! Jest otwarta powierzchownie i sączy się z niej jakaś lepka ciecz. Pan dr powiedział, że mam natychmiast reagować, bo może będzie potrzebne kolejne szycie!
Ale ja nie reaguję. Idę się wyspać, bo to za wiele nawet na mnie. Już nie mam sił. To jest jak opowieść pisana z nudów przez kogoś, kto ma wybujałą wyobraźnie. Szkoda, że tak nie jest, bo to wszystko dzieje się naprawdę i dotyczy mojej Bony, którą przecież tak kocham...
Dobranoc!