A co jeżeli to ED?

Drodzy moi forumowicze. Potrzebujemy wsparcia. Zarówno merytorycznego jak i mentalnego. Sugestie, porady, nazwiska, adresy, doświadczenia mile widziane. Nie wiele mam pojęcia o wetach więc od razu delikatnie dzielę się wątpliwościami.
Pies nam zaczął kuleć. Nagle. Z dnia na dzień. Zaraz po przyjeździe na wakacje. Głównie po leżeniu. Jak widział innego psa to oczywiście okaz zdrowia i zabawa na całego, ale potem od razu to samo (najczęściej gorzej). Pies nie podwijał łapy ale ewidentnie ją odciążał. Pomyśleliśmy, że coś sobie naciągnął/nadszarpnął w podróży. Ale po tygodniu (powrót z wakacji) popędziliśmy do weta. Po przebadaniu i powyginaniu łap w przeróżnych kierunkach okazało się, że w lewym stawie łokciowym coś klika. No więc prześwietlenie stawów. Jeszcze poprosiłem żeby zrobili wszystkie możliwe zdjęcia wszystkiego, żeby juz były na wszelki wypadek na co usłyszałem, ze oczywiście bo psa jak i człowieka należy usypiać jak najmniej razy w życiu bo to nie jest dobrze dla organizmu ble, ble, ble. Daliśmy radę - prześwietlenie gotowe. Diagnoza: dysplazja łokciowa - "minimalna wada na ok. 2mm, delikatny stan zapalny. Spokojnie wygasi się to lekami. Jakby był młodszy to można by to operować ale teraz już jest za stary, ale nawet gdyby był młodszy przy tak niewielkiej wadzie to rekonwalescencja i ryzyko operacji byłyby gorsze od samej wady, bo jest naprawdę minimalna." OK. To dostaliśmy jakiś Carprodyl F 100 mg i Flexus miało pomóc. Jeszcze zapytałem czy ma jakiś zakaz biegania czy coś? Odp. "Nie, nic mu nie będzie". No to OK. Ale OK nie było i nic nie pomogło...
Za drugim razem wet na wstępie zapytał "co on robi tymi łapami?" (??? Nic! Łazi, biega (od ostatniej wizyty w ograniczonym stopniu), otwiera drzwi, zaczepia, gra w piłkę - wszystko czyli jak na psa to chyba nic specjalnego?). "Niemożliwe - w stawie chrupie gorzej niż chrupało (moim zdaniem tak samo, ale ja wetem nie jestem)." Obejrzał jeszcze raz zdjęcia i pokazał tym razem żonie te wszystkie kule co to się nie wpisują w staw itd. kwitując, że "szkoda, ze nie jest młodszy bo można by to zoperować i by było wszystko pięknie. (zaraz, zaraz ostatnio było, że i tak by nie operował bo to wada minimalna), teraz to nie wiadomo co on sobie tam narobił. Damy mu blokadę, ale jak nie pomoże to musimy się umówić na dodatkowe zdjęcia (zaraz, zaraz to ostatnio nie wolno było psa za często usypiać a teraz 2 razy w ciągu tygodnia?) tym bardziej, że widziałem psy z dużo gorszymi wadami, które chodziły dużo lepiej". Zapytałem więc czy to aby na 100% ten staw anie jakiś mięsień, ścięgno, więzadło? "Nie. Przecież mamy to na zdjęciach". Jeszcze się dowiedziałem, że oni takim psom to zawsze zalecają prześwietlenie jak są małe (nigdy nikt nam czegoś takiego nie zalecił) i badania krwi z profilem jakichś tam pierwiastków (również nikt nam nie zalecił... ale!) - ale on miał robione badania! Wet pogrzebał w kompie i znalazł - "bardzo mało wapnia!" (wtedy słyszałem, ze troszkę za mało, ale to może tak się zdarzyć u młodego - rocznego psa). Po 3 dniach modlitwy, żeby ta cholerna blokada zadziałała - zadziałała.
Pies jak nowy ale daliśmy mu absolutny zakaz biegania ciągnięcia itd. Dwa tygodnie w kantarze - masakra. Dom chciał roznieść. Wczoraj wieczorem niestety dorwał kolegę, my nie zauważyliśmy i znowu jesteśmy w punkcie wyjścia... pies kuleje a my nie mamy pomysłu co zrobić.
No i teraz:
Gdzie iść - dalej tam czy może jest gdzieś jakiś polecany fachowiec od tych tematów? (nadmienię, ze występujący w tym temacie wet ma bardzo dobrą opinię)
Jeżeli to ta dysplazja, to jak z tym dalej żyć? Przecież pies nie może nie biegać i nie bawić się do końca życia (zwłaszcza, że to treść jego życia)?
Będziemy bardzo wdzięczni za wskazówki.
Pies nam zaczął kuleć. Nagle. Z dnia na dzień. Zaraz po przyjeździe na wakacje. Głównie po leżeniu. Jak widział innego psa to oczywiście okaz zdrowia i zabawa na całego, ale potem od razu to samo (najczęściej gorzej). Pies nie podwijał łapy ale ewidentnie ją odciążał. Pomyśleliśmy, że coś sobie naciągnął/nadszarpnął w podróży. Ale po tygodniu (powrót z wakacji) popędziliśmy do weta. Po przebadaniu i powyginaniu łap w przeróżnych kierunkach okazało się, że w lewym stawie łokciowym coś klika. No więc prześwietlenie stawów. Jeszcze poprosiłem żeby zrobili wszystkie możliwe zdjęcia wszystkiego, żeby juz były na wszelki wypadek na co usłyszałem, ze oczywiście bo psa jak i człowieka należy usypiać jak najmniej razy w życiu bo to nie jest dobrze dla organizmu ble, ble, ble. Daliśmy radę - prześwietlenie gotowe. Diagnoza: dysplazja łokciowa - "minimalna wada na ok. 2mm, delikatny stan zapalny. Spokojnie wygasi się to lekami. Jakby był młodszy to można by to operować ale teraz już jest za stary, ale nawet gdyby był młodszy przy tak niewielkiej wadzie to rekonwalescencja i ryzyko operacji byłyby gorsze od samej wady, bo jest naprawdę minimalna." OK. To dostaliśmy jakiś Carprodyl F 100 mg i Flexus miało pomóc. Jeszcze zapytałem czy ma jakiś zakaz biegania czy coś? Odp. "Nie, nic mu nie będzie". No to OK. Ale OK nie było i nic nie pomogło...
Za drugim razem wet na wstępie zapytał "co on robi tymi łapami?" (??? Nic! Łazi, biega (od ostatniej wizyty w ograniczonym stopniu), otwiera drzwi, zaczepia, gra w piłkę - wszystko czyli jak na psa to chyba nic specjalnego?). "Niemożliwe - w stawie chrupie gorzej niż chrupało (moim zdaniem tak samo, ale ja wetem nie jestem)." Obejrzał jeszcze raz zdjęcia i pokazał tym razem żonie te wszystkie kule co to się nie wpisują w staw itd. kwitując, że "szkoda, ze nie jest młodszy bo można by to zoperować i by było wszystko pięknie. (zaraz, zaraz ostatnio było, że i tak by nie operował bo to wada minimalna), teraz to nie wiadomo co on sobie tam narobił. Damy mu blokadę, ale jak nie pomoże to musimy się umówić na dodatkowe zdjęcia (zaraz, zaraz to ostatnio nie wolno było psa za często usypiać a teraz 2 razy w ciągu tygodnia?) tym bardziej, że widziałem psy z dużo gorszymi wadami, które chodziły dużo lepiej". Zapytałem więc czy to aby na 100% ten staw anie jakiś mięsień, ścięgno, więzadło? "Nie. Przecież mamy to na zdjęciach". Jeszcze się dowiedziałem, że oni takim psom to zawsze zalecają prześwietlenie jak są małe (nigdy nikt nam czegoś takiego nie zalecił) i badania krwi z profilem jakichś tam pierwiastków (również nikt nam nie zalecił... ale!) - ale on miał robione badania! Wet pogrzebał w kompie i znalazł - "bardzo mało wapnia!" (wtedy słyszałem, ze troszkę za mało, ale to może tak się zdarzyć u młodego - rocznego psa). Po 3 dniach modlitwy, żeby ta cholerna blokada zadziałała - zadziałała.
Pies jak nowy ale daliśmy mu absolutny zakaz biegania ciągnięcia itd. Dwa tygodnie w kantarze - masakra. Dom chciał roznieść. Wczoraj wieczorem niestety dorwał kolegę, my nie zauważyliśmy i znowu jesteśmy w punkcie wyjścia... pies kuleje a my nie mamy pomysłu co zrobić.
No i teraz:
Gdzie iść - dalej tam czy może jest gdzieś jakiś polecany fachowiec od tych tematów? (nadmienię, ze występujący w tym temacie wet ma bardzo dobrą opinię)
Jeżeli to ta dysplazja, to jak z tym dalej żyć? Przecież pies nie może nie biegać i nie bawić się do końca życia (zwłaszcza, że to treść jego życia)?
Będziemy bardzo wdzięczni za wskazówki.