
Fujinu jakiś miesiąc temu miał usuwanego kleszcza. Dostał antybiotyk. Nic nie wskazuje na to, że coś od tego kleszcza złapał. Temperatura OK, je jak smok, wesoły jak zawsze. Po akcji z kleszczem zaaplikowałam mu krople przeciw kleszczom Certifect. Do tej pory miał tylko obrożę i nigdy nic nie złapał.
Na oko wygląda mi na to, że problemy ze skórą i sierścią to wina Certifectu. Łyse place pojawiły się mniej więcej w miejscach gdzie były aplikowane krople. Poczytałam później w necie o Certifecie. Na polskich stronach niewiele jest w kwestii tego preparatu ale na angielskojęzycznych wyczytałam masę szokująco złych opinii o nim. Nic innego nie przychodzi mi do głowy, bo zawsze miał bardzo ładną sierść. Nie zmieniałam karmy.
Wet wczoraj zaaplikował mu zastrzyk i zalecił szybką kąpiel aby zmyć z niego to świństwo. Szampon z dziegciem. Sierść wygląda trochę lepiej. W piątek do kontroli.
Zastanawiałam się czy spotkał się ktoś z taką przypadłością, że po kroplach na kleszcze (prawdopodobnie) wystąpiły takie problemy skórne? Czy ktoś z was stosował olejki eteryczne (trawa cytrynowa, mięta pieprzowa, paczula itp.) rozcieńczone w oleju do spryskiwania psa jako ochronę przeciw kleszczom i pchłom? Chciałabym darować sobie chemię po tym incydencie...
