Ten pies nie przestanie mnie zadzwiać. Wyniki krwi wyszły prawidłowe (poza trochę podwyższonymi próbami wątrobowymi,ale tym mam sie na razie nie przejmować).
Zmian na skórze nie ma żadnych. Ogon zaczyna się goić. Stanęło na tym, że mam poszukać pomocy u behawiorysty-weta, który stwierdzi czy Chili nie potrzebuje czegos mocniejszego na uspokojenie,bo może to wygryzanie jest na tle nerwowym.Może takie okaleczenie sie sprawia jej ulgę? No nie mam pojecia!
Kolejnym powodem może być przypadłość której nazwy nie zapamiętałam, ale polega na tym, że pies nie ma czucia w końcówce ogona i nie czuje bolu ogryzając go sobie. Ale w tym przypadku podobno w grę wchodzi amputacja, jednak nie biorę tego nawet pod uwagę.
Mamy jeszcze problem z matową i wypadającą sierscią,ale kiedyś trzeba pozbyć się nadmiaru włosów. Na matową sierść dostałyśmy leczniczy szampon i preparaty witaminowe.Jeśli to nie pomoże - zmienie karmę.
Pozostaje mi czekać i umówić się z psychologiem. Nie ma to jak mieć psa-psycholka
