"Coś" jednak nie zniknęło. Po grudniowej konsultacji z wetem obserwowałam i wydawało mi się, że to się zmniejsza. Potem w ferworze różnych niespodziewanych kłopotów zwyczajnie o tym zapomniałam

, a wczoraj byłyśmy u weta. "Coś" jest w warstwie skórnej, wet wykluczył ropień, bliznę, krwiak, tłuszczak. Stwierdził, że na tego typu zgrubienia miejsce jest raczej nietypowe. Na razie mam nadal obserwować,a za miesiąc - jeśli nic się nie zmieni to zrobi się biopsję cienkoigłową, żeby sprawdzić co to jest. Mamy więc kolejną zagadkę.
Mąż się na mnie lekko wkurzył twierdząc, że niepotrzebnie męczę psa, i raczej to ja powinnam sie leczyć - na histerię. Może ma rację

.