Proszę Was o pomoc,bo nawet nie wiem czy napisałam o tym w dobrym wątku.
Od jakiegoś czasu Chili wyrywała sobie włosy z ogona. Uznałam ją za niespełną rozumu i skoro miała taką pasję to trudno. Ale dzisiaj przeszła samą siebie. Jej bujny biały pędzelek właściwie zniknął.Zostało kilkanaście włosów na koncowce.Co gorsze! Odgryzła sobie fragment ogonka i bardzo mocno krawawi. Co wstaje i uderzy w ścianę to krwawi od nowa. Krzepliwość (wg.mnie) jest tragiczna. Udało mi się ten ogon zabandażować i obwinąć plastrem żeby się nie zsuwał. Na 2 godziny był spokój.Ale ten plaster odpadł razem z kępą włosów,mimo że nie był mocny i myślałam, że nawet nie przyklei się do sierści Mam ściany i ubrania zabryzgane krwią.Jak śpi to jest spokój,ale ile ona śpi...
Czy to może być jakaś choroba skóry?! Nie mam pojęcia co się z tym ogonem dzieje,dlaczego ją tak irytuje.
Z rana lecimy do weta.Dzisiaj otwarty jest Elwet z którym mam bardzo niemiłe wspomnienia i nie chcę tam jechać.Mam nadzieje,że przez noc rana sie choć trochę zamknie.
Czy ktoś z Was spotkał się z takim natarczywym skubaniem włosów,a wręcz okaleczaniem się? No chyba, że to jakaś nerwica natręctw bo o ADHD podejrzewam ją nieustannie.Ale to już przeszło moje oczekiwania

Jakie powinnam wykonać badania i na co? No kompletnie nie wiem ...