Niestety, mojego Redusa też dopadła wstrętna babeszja

Po powrocie z tygodniowego urlopu w niedzielę stwierdziliśmy, że Redzio wita nas bez entuzjazmu, jest osowiały i bez apetytu. Opiekująca się nim podczas naszej nieobecności córka potwierdziła, że słabo jadł, ale myślała, że tęskni za nami. Ja też pomyślałam, że go poobserwuję i w poniedziałek zadecyduję , co dalej, zwłaszcza , że kolacyjkę zjadł już chętnie. Ale gdy dziś rano, nie chciał wyjść na siusianie, tylko leżał , w panice zapakowałam go do samochodu, z którego praktycznie musiałam go wynieść. Widać było, że każdy ruch jest dla niego bolesny. Diagnoza weta była błyskawiczna: babeszjoza. Całe szczęście, wątroba i nerki nie są uszkodzone, problemem jest na razie małopłytkowość krwi... Dostał leki, jutro kontrola. Ech, lezy taki biedny...Nie ma nic smutniejszego, niż chory pies. Moze jeszcze chory kot...Dobrze, że pod wpływem historii forumowych pomyślałam o babeszjozie, bo inaczej pojechałabym do swego zwykłego weta, który nie ma na miejscu laboratorium, i może diagnoza trwałaby dłużej. Co za cholerstwo, te kleszcze ! Już naprawdę nie wiem, czym zabezpieczać psa w tym sezonie ( który właściwie trwa od kilku lat).