No i dopadło nas paskudztwo...
Co prawda nie u berna a u pseudo BOSicy, ale zaczęło byc nieciekawie...
Jednak zmiany w stosunku do opisu były duże.
Od kilku dni chodziła smutniejsza, więcej spała, ale była to jedyna zauważalna zmiana. Jednak w środę wieczorem dostała a'la ataku padaczki: drgawki, pijany chód, wymioty, nie była w stanie utrzymac się na nogach.
Po szybkim kursie do veta, została zrobiona jedynie podstawowa morfologia, podana kroplówka i Filipinka z Billą zostały odesłane do domu, z przykazaniem zrobienia powtórnego badania krwi wczoraj rano.
Filipinka do podstawowej morfologii dodała jednak profil na choroby odkleszczowe i było trafienie.
Billa dostała witaminy, doksycyklinę i mam nadzieję, że to już koniec Jej przygody z tym paskudztwem.
Wczoraj na badania krwi pojechał też Buggi, bo zaczyna zachowywać się podobnie, czekamy na wyniki.
Jeden pies nosi foresto, drugi był zakroplony fiprexem. Z czego Buggi prawie nie wychodzi na spacery, wiec jest podjerzenie, że świństwo złapały we własnym ogrodzie.
