Każdy bern inny, a jednak wszystkie takie same
Mój Cortez cieszy się i kocha całym sobą, z miłości zwala człowieka z nóg, jak się domaga uwagi albo spaceru, to też trudno to przeoczyć.
Wieczny szczeniak: zaczepia do zabawy, wiecznie radosna mordzia, młyńce ogonem uwielbiam, a że czasem zakopie gdzieś jakąś kość albo wyje po nocach do panny... no cóż, trzeba się przyzwyczaić. Wychowanie to jedno, ale pies też człowiek -
kiedyś poradziłam mężowi, że trzeba było sobie kupić takiego gipsowego pieska, to by nic nie broił. Ma swoje potrzeby, to jest zwierzę, które niektórych instynktów nie może powstrzymać. Albo się człowiek nauczy z tym żyć, czyli ewentualnie znajdzie jakiś kompromis - 3/4 ogordu dla Taty, 1/4 dla psa, ale za to duuuuuuużo ruchu i spacerków, albo będzie katastrofa, na której najbardziej ucierpi pies.
Bern to nie przytulanka, ale pies z charakterem, który wymaga uwagi, poświęceń, ale i bezgranicznej miłości od człowieka. I który tę miłość odwzajemnia.
Minusem jest zdrowie psów tej rasy - lepiej się przygotować na to, że nie jest to pies, który żyje dlugo i umiera ze starości
Po drodze też może być różnie. Jeśli to ma być Twój przyjaciel, to niech będzie to przyjaźń przez duże P. Inaczej szkoda zawracać głowę... psu.
Pozdrawiam i życzę przemyślanego wyboru