No i jesteśmy po...
Jak przyjechałam do kliniki to siedział biedny, zamknięty w pokoju i czekał... Jak tylko nas zobaczył to zaczął merdać ogonkiem i próbował wstać, ale mu się nie udało.
Operacja trwała 1,5h. Nie ma zmian zwyrodnieiowych w stawie więc powinno być dobrze. Powiedział, że nie może być gorzej niż było i że jest dobrej myśli. Na pytanie czy to dysplazja usłyszałam "powiem pani za rok czy ten pies ma dysplazje"
Ledwo zszedł po schodach i miał problemy z wejściem/wyjściem z samochodu (trzeba było go wsadzić/wysadzić). Stara się nie stawac na tej łapce, chyba się boi... POdobnie jak Brombek siusiał bardzo dużo...
Teraz spokojnie sobie śpi razem z Wacusiem, który pilnuje żeby nie wstawał... Nie ma żadnego opatrunku ani usztywnienia, żeby szybciej się goiła rana (ponoć 5centymetrowa - nie wiem bo mi nie chciał pokazać

).
Teraz w piątek jedziemy na kontrole...
Dziękuje serdecznie wszystkim za kciuki!! Jesteście naprawde kochani i niezastąpieni!! !! !!