Wiec wracając do choroby Dina jest w trakcie kuracji antybiotykowej i zastrzyków a diagnoza brzmi Rak niestety nie obejdzie się bez amputacji łapy do tego doszedł problem z uszami (jakieś krwiaki i zapalenie) weterynarz mówi ze muszę się liczyć z dużymi kosztami ale w razie czego rozłoży na raty. Mam nadzieje ze wszystko będzie dobrze w najbliższy poniedziałek prawdopodobnie operacja
Ostatnio edytowano 2011-01-29, 11:52 przez dorciaj, łącznie edytowano 2 razy
Powód:Posty wydzieliłam z wątku powitalnego i zmieniłam tytuł
Wiec tak Dino jest po operacji niestety musiała być amputowana cala łapa i tu mam kilka pytań czy ktoś na forum miał podobny przypadek co robić teraz jak mu pomagać jak mu dietę zmienić wszelkie rady mile widziane z góry dziękuje
Przednia łapa o 16 wybudził się z narkozy przywiozłam go do domu musiałam go wnieść bo za slaby był ale kolo 20 już merdał ogonem na mój głos i sam wskoczył na moje łózko (na końcu dam fotki co prawda z komórki) 2 dni mam go obserwowac czy będzie jadł i pil jak będzie ok mam mu wenflon ściągnąć > dziękuje za stronkę:) Obrazek został zmniejszony.
Bidulek kochany. Ciężko dużemu psu bez przedniej łapy. Ale może mu się uda uniknąć przerzutów. Moja ONka 14 lat temu nie miała tego szczęścia, chociaż operował ją "sławny" wet. Życzę wiele szczęścia.
Trzymamy mocno kciuki z Diono - będzie dobrze . Napisz jak psina dziś? Spróbuj napiszać swoje pytania w odpowiednim dzial w zdrowiu i żywieniu może ktoś tam przeczyta i udzieli Ci odpowiedzi i wyjasnień
noc minęła w miarę spokojnie 2 razy go wyprowadzałam na dwór co prawda na szelkach ( dużo śniegu i lód ) na cale szczęście je z apetytem muszę mu jakiś tok karmienia ustalić żeby się nie pasł .no i pilnowanie rany i wenflonu jak go zacznie swędzieć w dzień to wszyscy na niego będą patrzeć w nocy śpi kolo mnie założyłam mu koszulkę a od jutro kołnierz żeby nie gryzł tego. ale widzę ze doszedł do siebie po operacji robię się taki radosny zwłaszcza jak jestem kolo niego w środę mam kontrole z nim a tak to sama mam antybiotyki dawać .ale przede wszystkim mam nadzieje ze żadnych przerzutów nie będzie bo komórki rakowe miał do polowy łapy ( kikuta podobno się nie zostawia )jestem dobrej myśli :)
Qurcze, tak żałośnie wygląda bez łapy , ale jak go widzę koło Ciebie na kanapie, ze szczęśliwym pyskiem to od razu mi lepiej . Trzymamy kciuki mocno za Was oboje, oby o tym wstrętnym raku słuch zaginał. Jak możesz to pisz o was więcej i wstawiaj fotki - choćby z komórki. My strasznie lubimy psio-ludzkie historie czytać i (p)o(d)glądać . Buziaki dla dzielnego rekonwalescenta
W środę jak będę na wizycie kontrolnej to się wypytam wszystko Weterynarz powiedziała ze za bardzo panikuje nad nim ze będzie sobie radził no ale wole wszystko wiedziec:) . wstawię fotki z rana kolo południa jak zamknę tamte psy wyjdę z nim na śnieg to porobię mu inne :)
Obrazek został zmniejszony. Obrazek został zmniejszony.
Ostatnio edytowano 2011-01-29, 11:26 przez dorciaj, łącznie edytowano 1 raz
Powód:wstawiłam {rimg} żeby się zdjęcia pokazywały ;)
Mieliśmy dobermana, który w wieku 10 lat zachorował na raka kości. Miał amputowaną przednią łapę aż do barku. Bez problemu nauczył się funkcjonować na trzech łapach - z chodzeniem nie było problemu, bo już wcześniej nie obciążał przedniej, chorej łapki. Po pół roku pies nauczył się kopać doły na plaży za pomocą jednej łapy - bo to było jego ulubione zajęcie. Nie biegał już co prawda jak torpeda tak jak wcześniej, ale radził sobie świetnie - poszukam potem zdjęć, jeśli chcesz - Umarł po trzech latach. Pojawiły się przerzuty na płuca, śledzionę, wątrobę. Od nawrotu choroby do śmierci minęły niecałe dwa tygodnie. Ale te trzy lata przeżył - mam wrażenie szczęśliwie. Ulga była widoczna już tydzień po operacji - po prostu go nie bolało. A - jeszcze jedno - biorąc pod uwagę masę ciała pies dostawał cały czas suplementy wspierające stawy. Bo jednak obciążenie dla stawów tylnych łap jest po amputacji większe. Zdrówka dla Dino!
Dino w dniu operacji ważył 55.5 kilo muszę mu coś na wzmocnienie nóg dawać przed choroba mialam pokoj na na 1 pietrze chodził dużo po schodach ale przeniosłam się na parter teraz musi pokonywać tylko 2 schodki aby wyjść na pole ale mu pomagam ..myślę nad jakimiś szelkami żeby go podtrzymywać
Szelki mogą się przydać w pierwszym okresie - my podtrzymywaliśmy Maksia moim szalem - przeciągniętym pod paszkami. W momencie jak tracił równowagę zawsze miał wsparcie - ale to było potrzebne tylko przez kilka dni. Potem radził sobie już sam.
mam nadzieje ze wszystko sie jakos ulozy i bedziecie ze sobą jeszcze dlugo szczęśliwi i pomimo swego kalectwa DINO da ci dużo szczęścia i radości trzymam za was bardzo mocno kciuki pozdrawiam