2kreski napisał(a):Hmmmm- na posdstawie przypuszczenia tylko.
Bo jak dzwonilam pierwszy raz do zwiazku, to pani po podaniu nr tatuazu i nazwy psa , wiedziala juz z kim rozmawia.
A Ty należysz do tego samego oddziału, czy innego? Jeśli należysz do innego, to czy masz swojego psa zgłoszonego/zarejestrowanego w swoim oddziale?
2kreski napisał(a):I jeszcze sobie mysle ze wielka szkoda Szam, jezeli podawanie danych nabywcow nie jest obowiazkowe

.
Bo co w sytuacji, kiedy ktos ma chorego psa i chce dotrzec do rodzenstwa, a hodowca nie chce wspolpracowac?
Procedury są takie, że jeśli sprzedane szczenię jedzie za granicę z przeznaczeniem do hodowli, to hodowca stara się o rodowód eksportowy dla niego i w takim przypadku do ZK trafiają dane nabywcy w momencie sprzedaży. W przypadku, kiedy szczenię zostaje w Polsce, nowy właściciel otrzymuje oryginał metryki i ZK otrzyma jego dane tylko w przypadku, kiedy szczenię zostanie zarejestrowane.
Odnosząc się do całej dyskusji, to każdy ma swoje racje. Ja uważam, że nabywcy szczeniąt, którzy kupują szczenię w hodowli zarejestrowanej w ZK powinni się spodziewać iż za godziwą cenę otrzymują "produkt" najlepszej jakości. Specjalnie użyłam tu słowa "produkt", bo teraz chcę tych samych nabywców uświadomić (

), że żywe zwierze nie jest jednak typowym produktem. Hodowla to nie jest manufaktura, gdzie z konkretnych części składowych produkuje się gotowy przedmiot. U nas tymi częściami, podzespołami, czy wręcz półproduktami są żywe zwierzęta, rodzice miotu. Nie da się tych zwierząt przeskanować genetycznie. To, że one same nie są chore, że ich przodkowie i rodzeństwo nie są chore, nie daje gwarancji, że same nie przenoszą jednak pewnych predyspozycji do chorób.
Hodowla to nie tylko wiedza i dobra wola, ale przede wszystkim kwestia szczęścia
Przez to "szczęście" rozumiem w tym przypadku fakt, gdy uda nam się "zapanować" nad naturą i wypuścić miot zdrowy fizycznie i psychicznie, a do tego jeszcze piękny eksterierowo.
Co do nabywców, to bardzo często się im wydaje, że pojawienie się choroby u ich szczenięcia, czy dorastającego psa, jest winą hodowcy. Nie jest!
Ale co innego wina, a co innego odpowiedzialność.
Przykre, jeśli hodowca nie potrafi pomóc nabywcy w razie pojawienia się problemu. Tym gorzej, jeśli nie chce z nim w ogóle rozmawiać.
Sama przez to przechodziłam i sama dostałam niezłą reprymendę tutaj, na forum, kiedy tą sprawę opisałam
Opinie na temat hodowli zawsze będą różne: i dobre i złe. Tak być powinno, bo nikt nie jest idealny. Ani hodowca, ani nabywca. Dla dobra hodowli chodzi o to, żeby tych dobrych opinii była przeważająca większość
