przez Barb » 2016-06-05, 16:39
Kochani
serdecznie dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, za wsparcie i zrozumienie.
Ja jakoś nie potrafię się pozbierać. Nasz pierwszy berneńczyk, Hammer, był z nami zaledwie 1,5 roku, a mimo to, ból był ogromny...uleczył go mały,rezolutny i charakterny Żurek... nasz książę Hector. Prawie 8 lat jego miłości, wzajemnej nauki i tego, że motywował mnie do ruchu, który w moim wypadku jest niezbędny.
Czasem byłam zła, że tak bardzo mnie boli, paraliżuje, a ja muszę zebrać siły i wyjść z Hectorkiem, bo nie miał kto. Odkąd dzieci poszły na swoje i mieszkają daleko od nas... mąż w pracy, a myśmy byli sobie sami. Cudowne spacery, radość, czasem nerwy (bo nigdy nie wygrałam z cieczkową sunią hihihi)... Utraciłam motywację. Od środy nie wyszłam na spacer. Mój kręgosłup daje już o sobie znać i to bardzo dokuczliwie. Wiem, że jak się nie zmobilizuję, to trafię do szpitala... ale i tak nie są w stanie mi pomóc.
Powiedziałam sobie, że już nie chcę psa, bo to za bardzo boli, gdy odchodzą, ale z drugiej strony, to dobrze, że odchodzą wcześniej niż my, bo one bardziej cierpią samotność, a ich przywiązanie do przewodnika jest tak silne, że wolą śmierć głodową niż ruszyć się od grobu. To niesamowite.
Wiem, że dobry Bóg dal mi Hectorka, abym wychodziła z domu pomimo bólu. Jestem Mu za to bardzo wdzięczna. On czyni wszystko doskonale we właściwym czasie.
Pozdrawiam serdecznie i życzę radości każdego dnia.
Buziaki i misiaki dla waszych cudownych psijaciół. Pomiziajcie te kochane futerka ode mnie. :)