Jeszcze raz dziękujemy za kciuki. Yogi czuje się coraz lepiej. Wczoraj byliśmy na kontroli i wszystko w miarę dobrze się goi.
Różnica w chodzie jest ogromna. Przede wszystkim przestał biegać "na zajączka". I to mnie chyba najbardziej cieszy
A co do całej historii.....Tak od 4 m-ca jego chód wydawał mi się dziwny. Niby nic się nie działo, ale tylnie łapki stawiał sztywno. Ciężko to opisać, ale ja zwracałam na to uwagę (tylko ja, nikt inny tego nie widział). Oprócz tego nie było żadnej kulawizny (nawet po wysiłku), nie miał problemów ze wstawaniem, biegał, bawił się. Jak teraz na to patrze to widzę, że owszem biegał,ale z umiarem, bawił się,ale często odpoczywał.
Do weta zgłosiliśmy się jak zauważyłam kulawiznę lewej łapy. To było w 5 m-cu. Wet poradził żeby jeszcze go nie prześwietlać, tylko podawać tabletki przeciwbólowe. Ale tabletki nie poskutkowały. Dalej uważał się, że to nie dysplazja, skoro rodzice są wolni od niej. W końcu się uparłam, no i zdjęcie wykazało dysplazję. Niestety u nas w pobliżu nie ma nikogo kompetentnego, więc skontaktowałam się z Natalią, która poleciła prof. Kopczewskiego. Powiedział on, że sprawa jest dość poważna, żebyśmy zaczęli od pectinectomii a jeśli ta nic nie da wtedy trzeba będzie podjąć bardziej radykalne kroki. Na szczęście Yogi jest młody, więc kwalifikuje się do wielu metod leczenia dysplazji, ale o tym narazie nie myślimy....