hmmm nie wiem czy to dobry moment, na wtrącenie się do dyskusji,ale może spróbuję, najwyżej mnie przesuniecie do innego wątku.
Czytam sobie i czytam waszą burzliwą dyskusję i dochodzę do wniosku,że ja to hodowli nie założę,ale tak sobie myślę,że strachliwość tudzież lękliwość może być zdecydowanie oswojona.
Podam może taki przykład - Beniasty na samym początku jak do nas trafił nie bał się wystrzałów, a potem zaczął się bać - to może była nasza wina, bo celowo go testowaliśmy. Bał się nawet burzy,do tego stopnia, że już na godzinę przed był cały zadyszany. Myślałam,że to ma podświadome, bo jest jeszcze maleńki.
Na szkoleniu mieliśmy raz taką sytuację ze przechodziła burza bokiem. Pies wystraszony, lękliwie jadł smaczki,ale dawał sobą "sterować" i wykonywał nasze komendy. Był najbardzije wystrachanym maluchem na zajęciach. Pod koniec szkolenia w owym dniu już prawie w ogóle nie reagowął na grzmoty, a w domu tez był spokojny. Wniosek - to można opanować, jak to w jakiejś książce opisano - oswoić lęk.
A propos oswajania stracha, to mamy mały problem. Rozwiązujemy go oczywiście metodą na smaczki. Otóż: parę dni temu przytrzasnęłam Benka jak wychodził z auta. Dostał głupawki, wyskoczył przodem z uta, a ja go nei widziałam,i chcąc zamknąć drzwi walnęłam go. Cóż, w drugą stronę pechowo mój mężczyzna przytrzasnął psu ogon

NIGDY wcześniej nei zdażyła nam się taka czarna seria z autem. Pies się zraził, do tego stopnia,że teraz nawet boi się podejść do auta,a zawsze chętnei wskakiwał, bo było to obietnicą czegoś miłego - spotkanie z psami itd....
Teraz trzeba go wołami wpychać do auta. Ewidentnym problemem są drzwiczki auta. Cóż, jutro wyciągamy kliker i powtórka z rozrywki. Dziś dostał morze smaczków w aucie, zabawa w - zamknę drzwi- smaczek, otworzę drzwi - smaczek... miska przy drzwiach. Jak go tak obserwowałam, to na początku bał się nawet podejść do drzwi po smaczka, a miskę wcinał jak na palących węglach. Ehhhh będzie to kupa roboty, ale przecież pies się nie może zrazić dlatego, że sobie ogona wystawił i mu się go przytrzasło
Ale tu naprawdę wiele zależy od pańciostwa. Tak samo jak miałam sytuację - jesteśmy u rodziny w gościach. Młodzi ludzie. Przychodzi do nich kuzyn i zacyzna się bawić z Beniem w zabawę - podetnę ci nogi jak nie widzisz. Pies przewrócił się, ale zero reakcji, a kuzyn - dlaczego on się nie bawi agresywnie?????

Tak totalnie nas zatkało,że nie wiedzieliśmy co powiedzieć, ja zdążyłam tylko wydukać - bo on jest przyzwyczajony do innych zabaw, do przytulania się.... I po prostu stamtąd poszliśmy. Nie rozumiem tak idiotycznych "zabaw", bo dlka mnei one nei są zabawami tylko maltretowaniem zwierząt. A potem rodzą się takie amstaffy i rotwailery ze skrzydzoną psychiką, a rasa całkiem fajna, tylko opiekunowie ją skrzywdzili wychowaniem i teraz opinia pokutuje
Rany,ale zlazłam z tematu. Sorki. Musiałam wylać swoje przmeyślenia. Pozdrawiam serdecznie.
Chciałabym jeszcze dodać, że ja sobie założę hodowlę,bo Benek ma zajefajny charakter i jest taką przytulanką, że chcę tylko takie