Mam dwupak, to raczej nieduża "sfora"

, ale ostatnio Sawa też miała inny pomysł na spacerek i pomknęła z jakąś straszną szybkością za trzema sarnami na łące na skraju miasta. Sawa ogłuchła, ja za nią biegiem (a raczej świńskim truchtem), za mną Junona, która jeszcze na szczęście trzyma się blisko mnie, a mąż w drugą stronę coby okrążyć naturalną przeszkodę na środku polany, bo może tamtędy Sawcia wróci. Wróciła na szczęście po 5 min. grozy

. Aparat foto dyndał mi na szyji, ale nawet przez myśl mi nie przeszło żeby go użyć. Błysnęło mi tylko pod czaszką, że pięknie wyglądała wyciągnięta w tym biegu

i jak ja tę zarazę odnajdę. Normalnie czarna rozpacz. Od dawna spacerujemy w tym miejscu i zwykle co najwyżej można królicze bobki zobaczyć, a tu sarny wylazły

Opcja z tarzankiem w jakiejś perfumie u nas też funkcjonuje od szczonka i do tego wszelkie zbiorniki z jakąś najlepiej bagienkowatą cieczą są ochoczo użytkowane.
