Pani Sabino i w ogóle wszyscy udzielający sie w tym wątku,
mam pytanie,
jak to zdanie odniesiecie do raków w rodowodzie:
sabina napisał(a):Według mnie dziedziczy się predyspozycje.
?
bo myślę, że można je podpiąć pod temat onkologiczny.
Szczeniaki nie dziedziczą przecież raka po przodkach, a jedynie predyspozycje. Tylko, że chyba w naszej rasie, każdy berneńczyk ma predyspozycje do zachorowań na raka, nawet te które nie mają w rodowodzie "rakowych" przodków - bo przecież tak się zdarza.
I nie jest nigdzie powiedziane, że pies, który nie ma ani jednego przodka, który by zmarł na raka, nigdy nie zejdzie na tą samą chorobą. To choroba cywilizacyjna, która dotyka wszystkich.
Wiem, wiem... to wszystko jest dziedziczne i wiadomo, że powinno się eliminować gorsze osobniki z hodowli i rozmnażać tylko najlepsze - tzw. hodowla.
I tak jak wspominaliście, musielibyśmy unicestwić [pi razy oko] 70 % berneńczyków, bo mają rakowych przodków. Ale co wtedy z zawężeniem linii genetycznej? Jak Ben wspominał każdy berneńczyk jest ze sobą spokrewniony, wiec nie uniknelibyśmy i tak inbredów, które przecież nie zawsze mają błogosławiony wpływ na rasę - bo bywa różnie.
Pytaliście o moje zdanie na temat inbredów właśnie - nie mam zdania.
Jeszcze za mało doświadczenia w hodowli
Dlaczego pozwoliłam żeby Nugat pokrył Diunę, mimo że nie mam wystarczająco dużej wiedzy na temat genetyki i wg niektórych z Was to jest be?
Bo Nunuś się zakochał
a tak naprawdę, to wiele osób nalegało na to skojarzenie. Jest dużo plusów, ten miot może wnieść bardzo wiele do hodowli berneńczyków w Polsce, choć tak naprawdę, to nie ma co gdybać, bo się jeszcze nie narodził. I wiem też, że może przejść bez większego echa, bo z bawieniem się genami różnie bywa. [tfu tfu

]
Hodujemy [ja pośrednio] i nie każde super zapowiadające się skojarzenie będzie SUPER.
I nie z każdego średnio zapowiadającego się skojarzenia, może się urodzić Int.Ch.
Wiadomo, że każdy chciałby jak najlepiej, i jak najładniej, i jak najzdrowiej, i jak najżywotniej... itd. Wiadomo, że każdemu zależy.
Ale to tylko psy i aż psy. I tylko kolejny miot i aż kolejny miot. I tylko kolejne psie istnienie i aż kolejne psie istnienie.
Mój pies, mimo, że jest inbredem na Jokera, ma także wiele pozytywnych cech, które
powinien przekazać dalej. Bo berneńczyk to nie tylko rak. To charakter, zdrowie, miłość, przywiązanie, predyspozycje do pracy, eksterier...
I jeśli coś byłoby z nim nie tak, nigdy w życiu nie pozwoliłabym go rozmnażać. Jest zdrowy, przebadany. Systematycznie robione badania krwi. Sprawdzone stawy biodrowe i łokciowe. Wiele wystaw za nami, nie tylko w kraju i u znajomych sędziów

bo takich nie mam. Doceniony przez specjalistów w rasie. Szkolenia, praca z dziećmi...
Straciłam swojego psa, wiem jak to boli. Zawsze boli, gdy odchodzi przyjaciel. Czy na raka, czy na skręt, czy w wypadku, czy innym tragicznym nieszczęściu... I zawsze walczy się do samego końca, i ciężko jest się rozstać, i boli, gdy już nic nie możemy zrobić.
Ale to powinno nas czegoś uczyć.
Przede wszystkim nie zapominajmy, że należy się szanować. Mimo, że nie zgadzamy się z czyimiś opiniami. To nie znaczy, że powinniśmy ludzi po tym oceniać. Bo tak naprawdę, możemy ich wcale nie znać i bardzo zranić.
PS: dziękuje wszystkim, którzy stanęli parę postów wcześniej w mojej i Nuśka 'obronie'

Doceniam i bardzo dziękuję. Dobrze jest wiedzieć, ze nie jest się samemu na tym świecie

Pozdrawiam.