Ja od małego oswajałam Ester z obcymi ludźmi, a zwłaszcza dziećmi, które aż piszczały, żeby takiego fajnego pieska pogłaskać

a ponieważ Esia uwieeeeelbia

mizianie to zawsze było "siad" i w nagrodę głaskanko. Ester jak na sunie jest dość duża i masywna a w konsekwencji bardzo silna, więc uczymy się cały czas bo wciąż coś nowego nas zaskakuje. Ostatnio był zryw za kosem skaczącym po trawie. Zanim się obejrzałam to leżałam już piachu z szyszkami w zębach

a malutka i słabiutka to raczej nie jestem

. A wczoraj na spacerze puściłam ją ze smyczy na polanie, żeby się przywitała i pobawiła z zaprzyjaźnionymi psami, które akurat nadeszły. A co zrobiła Esia? Zignorowała "przyjaciół" i pobiegła witać się z .... dobermanem, który tez akurat się pojawił. Skóra mi ścierpła, bo ona bez smyczy, na widok innego psa natychmiast "traci słuch" i z tym problemem jeszcze sobie nie poradziłam

. Na szczęście doberman na widok pędzącej Eśki schował się za swoja właścicielką

a że ja w sprincie za uciekającym psem ostatnio się wyćwiczyłam to dość szybko ją złapałam. Udało mi się ją nauczyć, ze jak mija nas pies, nawet najbardziej rozszczekany, to Eśka natychmiast siada i tylko :odprowadza'' go wzrokiem, natomiast jak my musimy przejść obok to na ogół działa patyk w mojej ręce, który Esia próbuje mi zabrać i schrupać. Smaczki odpadają, nawet szynką kiedyś wzgardziła
