Aniu, ja Cię nie oceniam ani nie potępiam. Wiem jakie to uczucie dowiedzieć się, że pies jest śmiertelnie chory i NIE DA się go wyleczyć. Wiem ile czasu mnie zajęło zaakceptowanie faktu, że jedyne co mogę zrobić to walczyć o przedłużenie dobrego życia mojego psa, ale go nie uratuję. Wierz mi, że jestem jedną z osób, które doskonale rozumieją Twoje uczucia, rozpacz i bezsilność.
Wiem, że chłoniak to nie HZ. Ale czy w przypadku nowotworu u człowieka poprzestałabyś na diagnozie pani internistki z osiedlowej kliniki, która zajmuje się głównie grypą i ospą wietrzną? Nie. Poszłabyś do onkologa. Tylko specjalista może ocenić stan psa i jego szanse i nie zrobi tego na odległość. Lekarze, o których pisałam, są brutalnie szczerzy, realnie oceniają szanse psa i przedstawiają uczciwie możliwości, pozostawiając decyzję właścicielowi. Nie naciągają na leczenie - nie muszą

niestety mają aż za dużo pacjentów. Dopiero po konsultacji z onkologiem można podjąć prawdziwie poinformowaną decyzję. Oni mówią wprost jakie pies ma szanse, o ile można mu przedłużyć życie i na ile będzie cierpiał.
Pożegnałam dwa swoje psy, ale nie musiałam podejmować decyzji o uśpieniu, więc nie wiem jak to jest podejmować taką decyzję. Ludzie mówią, że widzą w oczach psa, że nie chce już żyć. Być może Ty też to widzisz w oczach Drixa, ale jeśli piszesz, że ma lepsze dni to chyba tak jeszcze nie jest?
Aniu, ja Cię próbuję przekonać, że trzeba walczyć. Możesz zdecydować inaczej, to Twoja decyzja i trzeba ją uszanować. Nikt nie powie, że źle zrobiłaś, Ty znasz najlepiej swojego psa. Ale ja i tak będę próbować przekonywać do leczenia, w każdym przypadku nowotworu u psa, na jaki się natknę, bo mam do tej choroby stosunek osobisty. Tak samo jak do psów.