Wakacjowania ciąg dalszy. Wczoraj walczyliśmy z mini-rzepami - takie okropniaste zielone kuleczki, które "obsiadły" kudłacza od ogona po czubek nosa (tak to jest Bisia prowadzi pańcio przez 30 sekund... )
Wypadł zębulec... Rano Misiowaty przyszedł nas jak zawsze obudzić (ja dostałam z ogona w twarz ), patrzę... i widzę... szczerbę między zębisakmi.... Normalnie się wzruszyłam Reszta mu się rusza.... Ale apetytu nie starcił Pozdrawiamy!!