A ja tam się wcale nie cieszę

Patrzę na to trochę inaczej...
Kolejny pies stracił swój dom, swoich właścicieli, których kochał, którym ufał i za którymi poszedłby w ogień. Jak to pies. Zwyczajnie. Korek nie może zrozumieć, że ludzie, którzy byli dla niego całym światem dokonali kalkulacji i wybrali "lepsze rozwiązanie". Dla niego jedynym rozwiązaniem było doczekać końca przy tych, którzy go zabrali od matki i przynieśli do domu i których pokochał.
Pies kocha bez kalkulacji, że nie zdradza, że nie ma dla niego znaczenia czy pan jest alkoholikiem, biedakiem czy profesorem z grubym portfelem. Nie patrzy na to czy karmi go Royalem czy resztkami ze stołu. Pies po prostu kocha swojego pana i nigdy go nie zdradzi. A człowiek? Znajdzie byle powód, żeby oddać psa "w dobre ręce". (Nie twierdzę, że tak było w przypadku Korka)
Przepraszam Was wszystkich ale ta historia z nieuzasadnionym atakiem Korka na dziecko jest dla mnie średnio wiarygodna. Choć daleko mi do wydawania sądów. Nie znam sytuacji, nie wiem jak było. Chodzi o to, że Korek to tylko jeden z wielu oddanych psów. Jeden z wielu zdradzonych psów a jest ich tak wiele. Zbyt wiele. Inne trafiają do schronu, jeszcze inne umierają przywiązane do drzewa. Wiem. Wszystko wiem.
Osobiście wyprowadzałem Zorna, który jest teraz u Iwony z jego domu. Wiem, że ma tam dużo lepiej, że Iwona dba o niego genialnie, że jest kochany miłością prawdziwą. Ale wiem też jak zachowywał się kiedy musiałem zabrać go od jego pana. Czy gdyby zapytać Zorna co wybiera, luksus i spokojną przyszłość, opiekę weterynaryjną itp, czy pozostanie ze swoim panem wybrałby podróż do nowego domu?
Żal mi tych psiaków, bo wiem, że one nie wytłumaczą sobie tego tak jak my ludzie. Że będzie mu lepiej, że to, że tamto. Może trzeba bardziej się pochylić nad tym, żeby wpłynąć na zmianę decyzji pani Korka niż szukać mu nowego wspaniałego domu. Czasem jest tak, że to nie psy są agresywne tylko dzieci, a rodzice nie widzą winy swoich pociech. A najwspanialszy i najcierpliwszy pies straci czasem cierpliwość

Czasem jest tak, że psa po prostu coś boli. Brzuch, głowa, gardło, ma temperaturę (sam nie wiem co jeszcze) i nie ma jak powiedzieć, że nie ma ochoty na zabawę na przykład "w tarmoszenie". Powie to warknięciem. Ale to nie agresja

I nie powód, żeby wydawać psa.
Śledzę ten i inne wątki o adopcji i jeśli sprawa dotyczy psów w schroniskach jestem zdania, że trzeba jak najszybciej je zabrać do normalnych domów. Ale jeśli chodzi o oddanie psa z domu "rodzinnego" zawsze myślę o tym jaka to tragedia. Tragedia dla psa. Dla psa, który nie jest w stanie zrozumieć DLACZEGO.
P.S. Kiedyś będąc w Kościele usłyszałem od księdza podczas kazania, że człowieka od zwierząt różni to, że człowiek potrafi kochać a zwierze posługuje się instynktem. Do dziś mam ochotę iść do niego i powiedzieć mu jak bardzo się myli i że życzę każdemu człowiekowi takiego "instynktu" w miłości do bliźniego jaki mają psy...