Stwierdziłam, że pewnie jest gdzieś w pobliżu, tylko jej nie widzę, bo ciemno. Weszłyśmy z rotką w las, a tam na suchych liściach słychać każdy krok. Zorientowałam się, że drugiego psa nie ma. Po dłuższym oczekiwaniu wróciłam na pole. Zaczęłam wołać, gwizdać... Wydawało mi się, że słyszę jakiś ruch w pewnej odległości, ale potem znowu wszystko ucichło. Gorzej, że ponieważ trasa spaceru jest psom znana i ta akurat, jest przez nie preferowana, to nie wiedziałam, czy Asta przypadkiem nie pobiegła do przodu. Zaniepokoiłam się tylko tym, że nie wraca sprawdzić, gdzie jestem. Zdecydowałam więc przejść całą trasę spacerową. Spacer dobiegał końca, a Asta się nie pojawiła, więc miałam nadzieję, że czeka przed naszą bramą. Nie pomyliłam się. Z daleka zobaczyłam ją stojącą na drodze. Zaczęłam ją wołać i widziałam, że mnie słyszy, tylko kompletnie nie wie skąd dobiega mój głos. Odległość nie była duża - max. 50 metrów, a ja się ciągle zbliżałam i dalej ją wołałam. Efekt był taki, że Asta podbiegła do naszej bramy i wypatrywała, czy głos nie dochodzi zza ogrodzenia. Zauważyła mnie dopiero, jak wchodziłam na podjazd przed bramą. Oczywiście szalała z radości. Przybiegła, skakała, łasiła się, a ja byłam w szoku. Naprawdę, po psie spodziewałam się większej spostrzegawczości i orientacji. Już sam fakt, że zgubiła się na spacerze był dla mnie zaskoczeniem. Martwiłam się raczej, że coś mogło jej się stać. Czy berneńczyki są w porównaniu z innymi rasami jakieś bardziej upośledzone, jeśli chodzi o zmysły? Mniej bystre? A może to tylko moja suka wykazuje się tak niewielkim sprytem?
