Beata, dzieki

marze o tym by wrocic w rodzinne strony (Zamojszczyzna), czyli rzut beretem od Ciebie, ale to na razie niemozliwe, moze na emeryturze?
Ha, najlepsze jest to, ze my sie z miasta wynieslismy do "podmiasta", ale ostatnio sie troche zaludnilo

a w wakacje jedziemy do hi hi kurortu, wiec kaganiec musi byc.
Wczoraj mielismy drugie wyjscie w kagancu: podczas pierwszego co chwile probowal go sciagnac, podczas drugiego ciut lepiej - tylko co 4-5 minut, bo biegl za rowerem

Sciagnelam mu w polowie spacerku, a potem znowu zalozylam, caly czas przekupialam smakolykami, ale widzialam, ze pies zestresowany

Smutna mordzia mimo spacerku ozywczym klusem.
W dodatku musielismy sie z laki ewakuowac w tyl zwrot, bo nagle wyrosl przed nami (50m) najwiekszy wrog Corteza z wzajemnoscia (ale akurat Cortez byl bez kaganca). W zasadzie ze wzgledu na tego psa mam opory przed zakladaniem mu kaganca, ale musimy gdzies sie nauczyc.