dziękujemy, wszystko u nas dobrze
pies podróż zniósł dobrze, nawet chwilę pospał na kolanach dzieci. w domu chodził za nami , wącha i wygląda jakby nas liczył.. miejsce czuwania sobie wybrał przy wyjściu z kuchni.. a posłanie połozylismy w duzym pokoju gdzie my śpimy . Na powitanie dostał miskę dobrego jedzenia..z początku w ogole nie chciał wejść na swoje posłanie, leży dużo na podłodze chyba tam gdzie akurat nas najwiecej, chyba mu w bloku gorąco, chociaż non stop mamy pootwierane . U nas ruch, trójka dzieci wchodziła i wychodziła, a to ktoś do nich, a to po coś lub na zajęcia, wszystko przyjmował pokornie i najnormalniej na świecie.. chodził z dziećmi i poznawał znajomych , bawili sie na trawniku pod domem, narazie obchodzimy 2bloki naokoło , wąchał i wąchał..Między godz. 17-23 byliśmy w różnym składzie 5 razy na dworzu po kilkanaście minut. spotkał dwa psy co to chciały go bliżej poznać i tu biedny troche się bał, podkulał ogon i marszył nos..iście obronna postawa?..i tak zastygał i czekał ..Zebrał też dużo zachwytów i wyrazów sympatii. Okazuje się , że w ogóle dałam się zaskoczyć nowej sytuacji, mianowicie weszliśmy na chwile do osiedlowego sklepu zoo zapytać o wysokie miski , a właściciel kucnął przy nim, zagadał, zadrapał i bez pytania daje mojemu Szeryfowi ciasteczka. miałam mieszane odczucia, pierwszy dzień, nowy dom, nowe nienowe posiłki a ten juz je z rąk obcego . wyraziłam glośno obawy i że nie tak chce go uczyć i wyszlismy..nie wiem czy to było mądre, ale jak postepować?..poznał też plac zabaw, rowerzystę, w ogóle ruch osiedlowy, no i windę
przygotowania do snu

najnormalniej w świecie wycałowany na zaś położył sie u siebie, gdy zobaczył, że my też sie kładziemy metr od niego.. W nocy o 1.30 obudziło mnie mruczenie i lizanie reki, najstarszy syn pędem sie ubral i pobiegł z nim na dwór , ledwo co zdążylismy, ale to dlatego, że nie chce sobie zakładać obroży..piszczy prosi, ale bez smyczy.. okazało sie, że też zwymiotował troszkę..i teraz mam rozterke po czym..ale jest już ok, ja piszę on spi przy mojej nodze.. rano w 4-kę

pobieglismy w mgłę o 6tej, wrocilismy na miske pyszności i patrzył jak dzieciaki szykuja sie do szkoły. szkołę mamy vis a vis, więc obiecaliśmy sobie, że bedziemy sie odprowadzac i przyprowadzać. Widział jak dzieci weszły w czeluści nieznane, ale chyba nie zakojarzył. niechetnie natomiast chciał odejśc spod szkoły, szedł obok mnie grzecznie ale i popiskiwał , cały czas mu tłumaczyłam, do windy łaskawie wszedł, a teraz dobra chwilkę już sobie śpi..jesteśmy zachwyceni jak pieknie sie bawi, wdzięcznie podchodzi i prosi o pieszczoty i pieknie wszystkie swoje potrzeby robi na dworzu
a prośby mamy dwie:
1. żeby polubił smycz
2. żeby nie chodził chaotycznie miedzy nami na spacerze , tylko równo..
szukam kabla by zgrac zdjecia, ale gdzie on jest?
Dobrego dnia Wszystkim
