Jako że w wątku "Warszawskie spotkania ..." pojawił się temat deszczu i wypływamy na "tematy ogólne", niekoniecznie na temat spacerów, przerzucam się na forum "właściwe".
Przypomniało mi się jak ostatnio byłyśmy na spacerze i padał deszcz (nie wiem czy już o tym nie pisałam, ale funkcja "Zobacz swoje posty" coś tak nie za bardzo te moje posty wyławia).
Luśka, przypominam, ma 1,5 roku.
Stoimy (Lusia, jak wiecie, za wodą nie przepada, więc Luśka "w ruchu" w taką pogodę to zjawisko rzadkie, chyba, że jest to ruch w kierunku domu z oblizywaniem się, bo przed wyjściem pilnie asystowała przy przygotowywaniu michy na "po spacerze"), obok przechodzi jakaś pani i oświadcza w trybie orzekającym "oj, to starszy piesek ....".
Odwracam się w szoku i w lot pojmuję uwagę pani.
Głęboko nieszczęśliwa (i z pewnością równie głęboko obrażona na mnie) Luśka na mokrym trawniku, ze zbolałym pyskiem stara się stać tak aby jak najmniejszą powierzchnią swego psiego ciałka dotykać obrzydliwej, mokrej, zabłoconej nawierzchni.
Stoi chyba trzema łapami (nie wiem jak to możliwe) w tym dwiema z trzech tak na oko na ok. 1/3 powierzchni opuszków.
Jednym słowem mój pies wygląda jak po heinego medina.
W dodatku na każdą kroplę padającą na jej grzbiet reaguje jakby był to co najmniej żar prosto z ogniska.
Ledwo się powstrzymałam, żeby nie ryknąć śmiechem sama do siebie.
