dziękuję wszystkim
żeby nie było że u nas tak fajnie i pieski super grzeczne - dzisiejsza chwila grozy

(po krótce bo wolę o tym nie myśleć, moja wyobraźnia niestety robi swoje
spadło trochę śniegu i już rozpiera je energia, Treya szczególnie
razem z Fioną wywaliły przęsło w płocie (nie mam bladego pojęcia jak, ale chyba przypadniem

), a że zrobiło się przejście - pobiegły zwiedzać Matejki ...
ja siedzę przy komputerze, dzwoni telefon - nie zdążyłam odebrać, ale patrze końcówka 7724, czyli sąsiedzi, ale po co dzwonią? taty nie ma, Doroty też, do mnie żadnej sprawy mieć nie mogą, to pewnie coś z psami ...
patrze przez okno na podwórko - psów NIE MA!! o Boże! - panika...
z okna wołam Fionę (bo ona z tego duetu jest mądrzejsza), i lece na dwór (po drodze myślę sobie - dobrze że miały obroże z adresówkami, te kilkanaście skund i 18 schodków ciągnęło się w nieskończoność) - przybiegam a te zadowolone czekają pod furtką i machają ogonami, bo chyba Pańcia je zawołała XD ... moje kochane ...
ale się najadłam strachu ... jeszcze mi się ręce trzęsą, dobrze że są tak rozpieszczane i wróciły raz dwa,
ide rozpieszczać je dalej :) a popołudniu naprawa płotu
