brams.. tu nie chodzi ze moj pies boi sie sytuacji... nie przeszkadza mu tlum ludzi, spacer wzdluz ruchliwej ulicy, dziwne dzwieki, trzaski huki(no oprocz sylwestra

) gdy przechodzimy wzdluz plotu a tam biega rozwscieczony pies to Cezary wydaje odglosy sygnalizujace ze z tym psem chce sie bawic(piszczy tak samo jak widzi swoja ukochana zabawke)
problem jest gdy na spacerze mija nas pies (samiec)

i dopiero jak wyniucha ze jest to przedstawiciel tej samej plci sa zeby na gorze i warczenie, gdy jest to suczka(i mily wlasciciel)to psy sie zapoznaja ze soba...
jednak jest to indywidualista, na spacerze wazniejsze sa super zapachy w trawie niz nawet przechodzacy obok ludzie... gdy spotka suczke- to po krotkim zapoznaniu ze soba, odchodzi w druga strone i woli powachac sobie pobliskie drzewo mimo iz kolezanka prowokuje go do zabawy
wracajac do sprawy huskiego to wybiegl on zza krzakow , tak ze ani ja ani rodzice nie mieli szans go wczesniej zauwazyc... pies zaczal warczec a potem rzucil sie na zdezorienowanego Cezarego

ktory nie wiedzia co sie dziee...
byc moze jest to spowodowane nieznana mi psychika jego rodzicow...nie wykluczam tez mojego bledu... jestem tylko zwyklym czlowiekiem, zadnym treserem a moje doswiadczenie jest znikome ze wzgl na wiek co pewnie zostanie tu poruszone
