Wiecie z kolacją to było tak .Oboje wróciliśmy dość późno z pracy.Wiadomo spartki wpadły do domu mało drzwi z futryny nie wyrwały

.Ja złapałam sie za robienie kolacji NAM

,a Kazik mówi wiesz rozpale w kominku bo jakos tak chłodnawo

przysiegam ze nie było zimno,no ale nie dyskutuje-dobra jest niech rozpala.Postawiałam w kuchni na stole chleb masło ser jakąś tam wędline.Wpada mój chłop i cap za deske masło , chleb i mówi ,wiesz co dam im w pokoju bo tam cieplej

.ja na to słuchaj to jest ostatni bochenek chleba i masła też juz wiecej w domu nie ma a ja nie mysle teraz leciec do sklepu . Dodałam jeszcze ze maja ugotowane zaraz podgrzeje i dostaną.Najpierw my zjedzmy.A na to mój slubny,,,,,,,,, wiesz co mleko widziałem w lodówce,ugotuj płatków ryżowych,,,,,nie powiem żebym sie nie wkurzayła ale zanim zdążyłam sie ponownie odezwać z oczu zniknął mi chłop i cała banda spartków,mogłam sobie jedynie pogadać do miotły,wiec chwycilam za aparat ,wiadomo w razie czego zdiecia sa jako namacalny dowód kto w naszym małżenstwie jest na pierwszym miejscu

.Oczywiscie po10 godzinnej przerwie żywieniowej napasłam sie płatkami ryzowymi a co tam

ja jednostka przy takim stadku.
a to pozostałe dowody
kto w tym domu gra pierwsze skrzypce.




