Majszczur napisał(a):Przerabialiśmy noszenie Berty na 2 piętro przez ostatni miesiąc Jej życia - jak się bardzo kocha to się da radę, ale łatwo nie jest...
Zapewniam, że mojego Freda kochałam bardzo i opiekowalam sie nim jak moglam najlepiej, starając się zpewnić mu w chorobie jak najwyższy komfort życia. Jednak żebym nie wiem jak chciała, to bym prawie 50 kg psa na piętro nie wniosła, a przez większość czasu jestem w domu sama...

Fred byl bardzo dumnym samcem, do końca życia w pelni sprawnym umysłowo i konieczność załatwiania się w domu byłaby dla niego bardzo trudna. Nie chcial nawet jeść na leżąco i mimo ogromnego wysiłku stal przy misce, a ja podtrzymywałam mu zadek. Na szczęście mógl żyć godnie do konca.
Dlatego uważam, że podejmując decyzje o wzięciu psa pod swoj dach, powinniśmy zawsze dobrze przemyśleć wszystkie za i przeciw, uwlględniając możliwośc choroby i starczego zniedołężnienia - czyli mierzyć siły na zamiary, nie kierując się wyłącznie własnym egoizmem lub przeciwnie - współczuciem i porywem serca.
Sama miłość niestety wszystkiego nie zalatwi.
