Lala miała kleszcza - jak zwykle przeraziłam się myślą , wyobrażeniami co jej może grozić - co może się stać... W wątku zdrowie - reszta... Na razie jest ok.
Dziś też moja Lala doprowadziła mnie omal do zawału - poszłam na spacer jak co dzień, Lala pobiegała , nagle zobaczyła zająca - widok jej znany bo kicają nawet po 6, na sarny tez nie reaguje - ale właśnie dziś na te moje imieniny zrobiła mi prezent ( ostatni prezent był w Prim aprilis - kurzeniec) i ruszyła w pogoń za zającem...
Wołałam, wręcz błagałam a ona znikła w krzakach (to jej sie nie zdarza- nie ucieka)... Przerażona wołałam ale minęło 10 minut a Lali nie ma - pobiegłam do domu wzięłam rower i ruszyłam w stronę rzeki, jeździłam w z dłuż lasku, pojechałam na domki letniskowe bo słyszałam tam psa - już widziałam jak ktoś ją złapał i mi nie odda, widziałam jak zabłądziła i błąka się głodna - oj wszystko miałam przed oczami nawet to ,że kłusownicy nad Raba ją...

Objechałam brzeg lasu w promieniu 1,5 km potem brzeg Raby - i co ??? No Lala biegając za zającem zmęczyła się dość mocno więc legła sobie w kałuży nad rzeką i po odpoczynku szła spacerkiem w moją stronę - zeskoczyłam z roweru- zapominając o moim kręgosłupie wyściskałam Lalusie całą z mułu śmierdzącą a ona wylizała moje łzy ... Dzieci biegły prze szczęśliwe a Lala poszła w ich kierunku i siadła żeby mogli ją wy przytulać... Wracając dzieci były bardzo zmęczone więc starszy poszedł na bagażnik a młodszy do babci na ręce ... Starszy niedaleko domu włożył nogę do koła między widełki a szprychę i wylądowaliśmy w szpitalu - wróciliśmy z gipsem bo naciągliśmy ścięgna...
Tyle nas kosztował spacer z nasza cudną Lalusią... Dziś przekonaliśmy się jak bardzo ja kochamy ...
Byłam przerażona tym dzisiejszym dniem i jestem szczęśliwa ze już wszyscy śpią i ten dzień się skończy....