Eśka wodę lubi ale w stawie, bajorku, bagienku. Łazienka to koszmar. Jak wraca obłocona po pachy to na ogół wynoszę do werandy michą z wodą kładę jej pod brzuszkiem, biorę myjkę i myję a właściwie delikatnie polewam wodą. Ona nawet łapy do michy dobrowolnie nie wsadzi

Potem ręcznikiem do sucha, resztki piasku wyczeszę i może wchodzić na pokoje.
Zimą myłam ja w małej łazience - koszmar. Ale dało radę.
Raz jeden dała się zaciągnąć do łazienki pod prysznic.... Grześ miał mi pomóc... hm...
mokrego Grzesia trzeba było z posadzki pozbierać, psa złapać i osuszyć, a łazienkę gruntownie umyć po sufit i oczywiście zebrać z posadzki jakieś dwa wiadra wody. łazienka na piętrze, więc po otwarciu drzwi Eśka mało się na schodach nie zabiła uciekając przede mną
Z sentymentem wspominam Rawkę, która od razu po przywiezieniu ze schronu grzecznie dała się wykąpać. Stała nieruchomo i ani nie drgnęła. A była niewiele mniejsza od Esi
