Tomku, kleszcza samymi rękami da się naprawdę spokojnie usunąć. Pod warunkiem, że się umie. Ja nie umiem, więc ZAWSZE przy sobie mam kleszczosysarkę ;) Natomiast nie sądziłabym lekarza po tym, że użył palcy do usunięcia pasożyta ;)
Niemniej jednak powiem szczerze, organizacja wystawy była... kiepska. Żeby nie powiedzieć fatalna. Zwłaszcza parking. Psy szły na wystawę przez tą samą bramę, przez którą wjeżdżało się na parking. Brama zdezelowana, rozwalona. Parking na zielonej trawce, więc i o kleszcze nie trudno. Cena - 15 zyla

Ponieważ zaparkowaliśmy sobie całkiem wygodnie obok parku, niedaleko stadionu, na samo miejsce wystawy wkraczaliśmy na piechotę... klucząc między wjeżdżającymi samochodami i ciągnąc za sobą ogłupiałego Wentyla
Drzew zero, a więc i miejsc z cieniem - zero. Traf też chciał, że Wena zrobiła na środku ścieżki kupę. Obleciałam pół stadionu z kałem w papierku zanim dojrzałam śmietnik.
Faktycznie, niedociągnięcia organizacyjne spore. Ale może to dlatego, że tydzień wcześniej byliśmy w Płocku, a tam organizacja naprawdę była SUPER. Mimo, że miejsc przy ringach jak zawsze dość skąpo, to jednak zielona trawka, śmietniki co parę metrów, toiki też w przyzwoitej ilości, no i parking naprawdę ludzko przygotowany... No i do pozyskania były papierowe worki na ewentualne psie bomby. To też duży plus dla organizatora!