
Zacznę od samego początku...
Zanim stałam się właścicielką Franco, ludzie (Wy i inni wielbiciele berneńczyków) ciągle powtarzali mi, jakie benki są mądre... Jakie słodkie... oh ah...

O tym jaki jest mądry przekonałam się już pierwszego dnia, kiedy tu zawitał. Co prawda zrobił na początku ze dwa razy siku, ale nie byłby szczeniakiem, gdyby tego nie zrobił! Wychodziliśmy z nim co chwilę na trawnik. Wtedy skumał, że to jednak jest lepsze miejsce do załatwiania swoich potrzeb niż kuchenny dywanik. Na noc położyłam mu matę dla szczeniaków przy drzwiach wejściowych. Nie uczyłam go, że tam trzeba sikać, ale położyłam poprostu, żeby w razie co było... A on skubany, po kilku minutach na to wszedł (SAM!) i zrobił wieeelką żółtą plamę na samym środku!

Choć moje życie wywróciło się do góry nogami... Choć czasem mam dość tego, że nie możemy z chłopakiem wyjść razem do sklepu, bo przecież ktoś musi z nim zostać w domu... Choć czasem nie potrafię nad nim zapanować, kiedy mu odbija (:D)... Choć gryzie moje palce i szyję... To już za żadne chiny nie oddałabym tego Urwisa nikomu! Kocham go ponad życie! Uwielbiam jego ciągle latający ogonek na mój widok. Jego futerko... Eh całego go kocham!

No, ale teraz o moim bohaterze!

Franco jest z hodowli Hanga. Urodził się 21.06.2010roku.
Na tym zdjęciu ma 2 tygodnie


Obrazek został zmniejszony.
A na tych już siedem.

Obrazek został zmniejszony.

Obrazek został zmniejszony.
Tu ma dziewięć i jest razem z mały cockerkiem.

Obrazek został zmniejszony.
Pierwszy dzień w domu...


Obrazek został zmniejszony.
I zaczął już nas sobie ustawiać...


Obrazek został zmniejszony.
Mój mały rozczochraniec.

Obrazek został zmniejszony.
Pies balkonowy. Ciągle prosi, żeby go tam wypuścić.

Obrazek został zmniejszony.

Obrazek został zmniejszony.
No i oczywiście swoje podwozie też nam już pokazał...


Obrazek został zmniejszony.
Trochę sporo zdjęć jak na pierwszy raz, ale od czegoś trzeba zacząć!

Kochani... Jeszcze raz dziękuję!
