Dziekuje za pocieszenie - tego potrzebowałam chociaz od wtedy tu nie wchodziłam ,żeby bzdet nie popisać jak wsciekła byłam....
...ale przemyslałam i jestem....
Zdenerwowałam sie bo mi było bardzo przykro i jeszcze pokłuciłam sie z moja druga połową o Lale:)

Dostałam kazanie,że przejmuje sie gadaniem jakiegoś faceta i becze z tego powodu...

A ze sama wiem najlepiej ile czasu , miłosci i pieniedzy poświecam mojej psinie...:)
Dziś z perspektywy minionych dni - faktycznie jest tak ,że Lala ma mało bodzcow z miasta tętniącego życiem, ruchem itd.
Bierzemy ja wszędzie z nami - no ale gdzie my chodzimy, gdzie spedzamy czas a no na łonie natury gdzie jest spokój: wieś, łaki,parki,rzeki, do hipermarketu z nami nie jezdzi wiec w zasadzie w miescie była 3 razy plus raz w większym mieście nad morzem gdzie dostała straszliwego lęku...
My poprostu mamy daleko 40 km do Krakowa, żeby mozna było byle kiedy wyjść z psiakiem na miasto...
Facet miał racje ,że ma mało bodzców miastowych - ale ja to odebrałam jako atak i zarzut zaniedbania...
Chciałam i chce dla niej najlepiej popełniłam bład nieświadomie - i zrobiłam jej niedzwiedzią przysługe nie biorac ja w zatłumione miejsca bo widziałam ,że wtedy sie stresuje...
Jestem ,,lekką" domatorką ,( maz pracuje od poniedziałku do piatku widzimy sie tylko w weekendy) wiec uciekamy gdzieś gdzie mozemy pobyc w 5 no a miasto temu nie słuzy - do duzego miasta mamy 40 km zeby Lala mogła poznac smak życia w mieście w huku pędzoncych aut, trabiacych w korkach oraz tramwajów... Do busa nie wsiade z 2 dzieci i jeszcze z psem - przypuszczalnie nawet niezdazylabym wsiasć:) a juz bym wyleciała....
No cóż musimy cos zmienic , w czwartek mamy znowu spotkanie w ,,wielkim mieście" z trenerem mam nadzieje ,że bedzie lepiej i zauważy cos dobrego:) a nie tylko utrze mi nosa...
