Witajcie:)
Dawno się nie odzywałam ale to z nadmiaru wrażeń i braku czasu.Kejsi jest z nami od 14 dni i muszę przyznac, że to jedne z najbardziej zwariowanych 2 tygodni jakie ostatnio miałam:)Wspaniale zniosła kilkugodzinną podróż samochodem, na początku troszkę się wierciła a później spała jak aniołek.Zrobiliśmy jeszcze małą rundkę po rodzicach bo bardzo chcieli ja zobaczyc-byli nią zachwyceni.Jak wracaliśmy do domu to miałam straszne wyrzuty sumienia że nie darowaliśmy sobie tych wizyt bo sunia wyglądała na potwornie zmęczoną i pomyślałam że niepotrzebnie dodatkowo ją stresowaliśmy.Niosłam śpiącą bidulkę na rękach, weszliśmy do domu i... nagle to małe słodkie maleństwo zrobiło się zupełnie przytomne i zaczęło latac po mieszkaniu jak szalone:)Bawiła się z nami do 1wszej w nocy, my już padaliśmy na twarz a ona jeszcze miała siłe.Następne dni były dośc ciężkie, ostatni raz miałam szczeniaka 9 lat temu mieszkając jeszcze z rodzicami i jak się okazało zdąrzyłam już zapomniec jak to jest

Pomijam fakt sprzątania po niej, bo na to byłam przygotowana ale najgorsze było dla mnie to że nie można było jej nawet na chwile spuścic z oczu.Dobierała się do wszystkiego- meble, firanki, kosz na śmieci, kable. Wystarczyło otworzyc drzwi do łazienki a ona już wbiegała tylko po to żeby coś z tamtąd porwac

No ale pierwszy szok już minął jest zdecydowanie lepiej:) Jesteśmy w niej coraz bardziej zakochani
