przez Barbel » 2011-02-09, 22:34
Muszę Wam o czyms opowiedzieć....
Nad Montkiem lokum ma pewien szorstowłosy mieszaniec. Jest tam od poczatku pobytu Montiego. Na poczatku spał mocno, z wieloma rurkami wystajacymi zewsząd, łepek pokiereszowany, ciałko juz zdaje sie wiele w życiu przeszło. Teraz juz łypie na mnie jak przychodze po Montiego. Wczoraj byłam w klinice dosyć późno - ok 18. wracam ze spaceru, przede mną idzie człowiek - kurtka nie pierwszej swieżosci i młodości, czapeczka, w reku wypakowana różnosciami wymietolona reklamówka. Męzczyzna zasiadł w poczekalni - widac zarost dawno maszynki nie widział, myślę - może przyszedł sie ogrzać....
Otworzyła mi tamtejsza pielegniarka, poszłam załadować Monciaka, jeszcze z nim gadam, poszłam pomiziac mastifkę. W tym czasie pielegniarka wyciagneła z klatki "szorstowłosa" i gdzieś go wyniosła. Wróciła, pogadałyśmy o mastifce, ze juz dosyc długo jej nikt nie odwiedzał, a ona taka kochana, kontaktowa...
Wychodze.
W poczekalni - pan i jego pies dziela sie suchą bułką....