a to masz zagwozdkę Cleo byla na weekend w hotelu nie nasza, przeciez na pierwszy rzut oka widac, ze do nas nie pasuje... ma plamki a nie łaty no i do tego za krótkie uszy
Qrde - jak u was taka urawniłowka to tylko czekac az Klapkę ogolisz HE Zaraz o tym napiszę na Cavisiowie hehhe- o smarowaniu posoką litościwie nie wspomnę
Barbel napisał(a):Qrde - jak u was taka urawniłowka to tylko czekac az Klapkę ogolisz HE Zaraz o tym napiszę na Cavisiowie hehhe- o smarowaniu posoką litościwie nie wspomnę
Wczoraj Berry skończyła 3 latka :) Żyj nam Malutka :) sto lat :)
.... i jak zawsze z okazji urodzin zapiśnik ;) Dopiero dziś się zabieram do notatki urodzinowej. Wczoraj Berry skończyła 3 lata. Czas biegnie nie ubłaganie i jakby właśnie na złośliwe o tym przypomnienie, spotkałem wczoraj w markecie Znajomą. I nagle happeningowy, urodzinowy nastrój z powodu Berrusiowej został przyćmiony inną informacją. ‘Umiera mój pies…’ –powiedziała Znajoma. Dla niepoznaki nazwijmy go Iwan. Zrobiło mi się ciemno przed oczyma… zamrugałem powiekami i zobaczyłem jej twarz z mokrymi oczyma.
‘Umiera…’ No jak to? Ile lat? 10. Dlaczego? Chorował. Wiem, ale było lepiej. No i? Lekarz podał steryd. A nie MÓGŁ! O ludzie…
Łzy płyną dalej i jakoś nie osusza ich nawet ciekawskie spojrzenie przechodniów…
Nie wiem, co mówić. Niech pan nic nie mówi, panie Mariuszu… on już nie widzi… Nie widzi? Tak… stracił wzrok po sterydzie…. Może się uda… Nie, nie pracuje wątroba i trzustka… Pani Znajoma… a może… Nie, nie dam już rady… … Wie pan co? Myślę o tym, że czas się już z Iwanem pożegnać…
Jeszcze chwilę staliśmy tak wciśnięci między regały, rozmawialiśmy, w jakiś sposób próbowałem coś zaradzić, pomóc, podpowiedzieć… i nie umiałem. Widziałem Iwana. Bywał u mnie w domu. Szalał z Berrusiowymi córkami aż miło. Właził na kanapę. Szturchał łapą, gdy był głodny, a jeść mógł właściwie cały czas. Burczał i chrapał przez sen…
W domu jak zawsze radosny psi i koci rozgardiasz. Ktoś goni kota, komuś znowu kot kota pogonił. Maciek niesie kota. Chwilę później Ella niesie Maćka. Dzień jak co dzień. Beagle pierwsze upominają się o jedzenie. Walą miskami o gres, aż niesie się pod powałę na pierwszym piętrze. Klapka biegnie się tulić, a szwyzerki całują Wiolę. Wieczór i mamy rodzinę w komplecie.
Patrzę na Berry. Ładna z niej suczka. Już mama. Odchowała cztery córy na schwał. Wciąż radosna i łobuzerska, ale przymilna i te pomalowane oczy. Siwulek nasz.
Do spółki ze stareńką Heidy biorą się na dworze w przerabianie węgla na miał. Gonię… ‘Zębów szkoda wariatki’. Machają ogonami jakby mówiły, a co ty tam wiesz o smakach psiej kuchni. Kucam i przychodzą obie. Berry wtula mi nos w ucho. Wilgotny. Ciepło-zimny. Heidy wpycha się pod pachę.
Młodość i starość. Jedna z jednej, a druga z drugiej strony. Przytulam je. Berry zdziwiona odsuwa głowę, gdy śpiewam ‘Sto lat’ prosto w ucho. Taki małe IQ a małpa wie, że fałszuję…
Przeżyć dobrze psie życie ze swoim przyjacielem na czterech łapach. To sztuka. Mam wyrzuty sumienia, że nie zawsze każdy dzień jest taki, jakby się chciało, by był. Ile niepotrzebnej frustracji. Takiego nagromadzonego stresu. Złych emocji. Czasami słów. Zniechęcenia czy niekonsekwencji, które ogłupiają psiaka. I nagle jak grom z jasnego nieba wpada mi do głowy iście anielska myśl, że przecież z każdym rokiem może być lepiej. Potwierdza to spojrzenie Berry. Jakby mówiła ‘Tyle jeszcze przed nami, że ho ho…’
Pobiegły się bawić. Cała banda roznosi świeżo nawieziony do ogrodu torf. Króluje Berry głośno szczekając i zachęcając inne psy do zabawy. Pałeczkę przejęła teraz Lodzia. A mnie wciąż na nowo powraca zdanie zasłyszane od pani Znajomej:
I rzec by można "Spieszmy się kochać zwierzaki,za szybko odchodzą" Buziaczek dla Klapki(patrzę na nią kilka razy dziennie-ukradłam na pulpit )i dla całej reszty tałatajstwa