No nie wiem jak zacząć. Zdobyłem dzisiaj dwa doświadczenia.
1. Frida od porodu nie przejawia ochoty jedzenia, niczego, prawie jej znikło mleko. Po wizycie u lekarza okazało się, że wszystko jest w porządku z nią. Dostała zastrzyki z okstyocyny na laktacje, i jak by nie zaskoczyła z jedzeniem na wieczór na kroplówkę. Tak sobie pomyślałem, hmm, na spacer leci jak szczeniaczek, więc może na spacerze coś podgryzie i co? Wtrąbiła całą swoją michę z garści na spacerze. Okazuje się, że ma bloka na jedzenie w domu przy szczeniakach, natomiast na spacerze zachowuje się jak niby nigdy nic. Więc teraz miskę dostaje na spacerach i i od razu widać poprawę w mleczarni. Myślę, że jest bardzo dobra obserwacja, może niektórzy mają podobne problemy.
I to jest ta jaśniejsza strona.
2.
Drugie doświadczenie jest smutne, niestety jedna suczka nie dała rady

. Najpierw zaczęło się od twardego brzuszka (od razu zaznaczam, że wszystkie szczeniaczki były regularnie masowane po posiłku), zaczęła popiskiwać, trzy razy zwymiotowała, z odbytu zaczął wypływać śluz zmieszany z krwią, (temp. 32,6) Pędem do weterynarza, Dostała zastrzyk na rozkurczenie, wzmacniający i glukozę. Pojechaliśmy do domu, najpierw się poprawiło, a później praktycznie przestała oddychać, temp. znowu spadła i znowu do lekarza, dostała dwa zastrzyki, później godzinny masaż, mimo że dzielnie walczyła niestety nic nie dał. Została na sekcje

. Jak będę wiedział co się stało napiszę.
Być może przyczyną było to, że przy porodzie była suczką która ssał Fridę po urodzeniu kilka chwil, a później Frida pojechała na cesarkę, być może za mało przeciwciał? Niestety teraz to tylko gdybanie. Smutno.