Witajcie po przerwie

Dawno nas tu nie było.
Dzisiaj byliśmy na krajoznawczej wycieczce. Z samego rana Pańcia zapakowała nas do czterokołowca i wywiozła. Gdzieś. Na początku to Sońka bała się wejść do samochodu. Ale musiałem się nagimnastykować zanim wsiadła. Pańcia otworzyła z obu stron na szeroko tylne drzwi, i próbowała przekupić Sońkę frykasami, ale ta na początku tylko się darła w niebogłosy "boję się, boję się, nie chcę". Wreszcie ja wskoczyłem, aby pokazać jej jak to się robi i że to nie boli. Jednymi drzwiami wskakiwałem, a drugimi Pańcia mnie wyprowadzała z samochodu wołając przy tym Sonię. Wreszcie, po kilku takich moich kółkach udało się. No i przy otwartych prawie na szeroko oknach ruszyliśmy. Ja wyglądałem lewym oknem, a Sonia prawym. Nie wiem czemu, ale Soni , jak to każdej kobicie się odmieniło. Chciała powyglądać przez moje okno. Trochę się podarliśmy. Pańcia krzyknęła "spokój psiarnia" i Sońka wreszcie ze mnie zlazła. Ona myśli, że jest lekka jak piórko i że tylko jej było gorąco.Księżniczka.
Zapaplaliśmy szyby.
Teraz nie trzeba przynajmniej żadnych osłonek od słońca
Nic prawie przez nie nie widać
Dotarliśmy. Autko się zatrzymało. Pańcia zapięła nas na smycze, ale co jeszcze wymyśliła, to świat nie słyszał. Bała się nas puścić luzem więc zdecydowała, że przedłuży nam te smycze o sznurek. Naiwna. Gdybym się urodził szydercą, to bym się uśmiał. Położyliśmy się z Sonią na trawce cierpliwie czekając aż Pańcia rozplącze ten długaśny sznurek. On się zaplątał przez samo leżenie, a co mówić gdy będzie do nas przypięty
No i skończyło się po naszej myśli - Pańcia się wkurzyła i dała spokój z tym sznurkiem. Postanowiła nas prowadzić na smyczy, ale tak się plątaliśmy wśród tych wysokich traw, że po pewnym czasie zbastowała i .... w ogóle nas puściła. No i teraz się zaczęła jazda! Sońka przodem, ja za nią.Później zmiana - ja przodem, Sońka za mną.
Aaaaaalllllllleeeee było suuuupeeeerrrr
Często traciliśmy Pańcię z oczu mając ją delikatnie mówiąc z tyłu, ale gdy tylko usłyszeliśmy gwizd albo wołanie, to na złamianie karku wracaliśmy co sił w łapach.

Był las, była woda, były baaardzo wysokie trawy. Po prostu coś dla mnie.Raj.
Na początku wyglądaliśmy zupełnie przyzwoicie

ale gdy wpadliśmy w bardzo wysoką, zarosiałą trawę,

wyglądaliśmy oboje tak,jak na tym zdjęciu Sońka

gdy ja poznawałem nowy teren

Sońka zajmowała się ... trawomasażami

Natomiast Pańcia wwąchiwała się w łąkowe zapachy, upajała widokiem

i obserwowała fruwające "patyczaki" jakby to było coś rzeczywiście pięknego

jeśli były tam "patyczaki", to i wody nie zabrakło.
Sońka na brzegu, bo bała się wejść tam gdzie ja. Zobaczcie sami.
http://www.youtube.com/watch?v=XtWRlbdrm9kCzas szybko uciekł i trzeba było wracać z tego buszu i luzu do cywilizacji.
"Raz, dwa, lewa! Raz, dwa, lewa!
Idzie sobie żołnierz i piosenkę śpiewa.
W dole szumi rzeka, w górze gwiżdże ptak,
a on sobie idzie i śpiewa sobie tak"
Jak? o własnie TAK!

Miłego wieczoru Wam życzę. Ja natomiast idę odpocząć.