Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło
Nam kiedyś Borka prawie wycięła taki numer. Na szczęście nie skoczyła ... Byliśmy z nią na kryciu na Słowacji u ślicznego Kennego. Dziewczyna zadowolona po kryciu. My równie odprężeni wróciliśmy do hoteliku. Pokoik na drugim piętrze , stromy dach, na dole w ramach ozdoby piękne ostre skały. My z Ryśkiem zeszliśmy na dół na jakąś kolację. Borce zostawiliśmy uchylone okno żeby się nie zgrzała. Coś nas tknęło, bo stwierdziliśmy, że Rysiek zamówi nam jedzonko a ja zobaczę co u borki. Czas minął tylko od naszego zejścia na dół do mojego powrotu na górę. Wchodzę do pokoju, Bory nie ma, mi serce do gardła podchodzi bo widzę okno szeroko otwarte. Podchodzę cichutko patrzę a Bora wspina się po tym stromym dachu na górę. Całe szczęście, że na moje ciche zawołanie pomalutku się cofnęła a nie jak w swoim zwyczaju biegiem. No i te ostr głazy na dole. Miałam wtedy wizję rozpłatanej, nadzianej na owe głazy Bory. Od tamtej pory nie zostawię żadnej psiny z uchylonym oknem na piętrze.