przez Sabulina » 2011-06-14, 15:44
A my w ten week-end bylismy z Sabi na mazurach, troche spacerowalismy po lesie, i niestety o takiej ilosci kleszczy to jeszcze nigdy nie czytalam. W niedziele zaraz po powrocie wet wyjal suni chyba prawie 8 kleszczy, kilka mocno upitych. Wieczorem jeszcze sama znalazlam i wyjęłam kilka malych, nastepnego dnia rano znowu kilka malych, i dzis rano znowu kilka.... a dwa to tak wbite, że nie moglam wyjac, wet wyciagal iglą...... A miejsca po ugryzieniach jakies takie sączące się, czerwonawe, dzis rano sunia sama chciała sobie chyba usunać, mocno się gryzla, a jak zobaczylam krew jak z jakiejś rany, to zdębiałam... To właśnie były te wbite kleszcze później wyciągane igłą. Takie te kleszcze sa agresywne. Po prostu koszmar. Wymysliłam sobie, że dziś ja w "salonie" porządnie wyczeszą, jeszcze raz zobacyz wet, wykapią sunię, to może jak coś jeszcze jest na sierści, to się spłucze. Mam nadzieje, że to poskutkuje. A Sabi nosiła obrożę przeciwkleszczową Kiltex i była zakraplana dosłownie kilka dni przed wyjazdem. Właściwie to nie wiem, skąd te kleszcze, czy to"przywiezione" z mazur, czy może miejscowe. Juz nawet pomyślałam, że może są w trawie na ogródku, będę chciała opryskac trawę/ogródek preparatem Bros lub czymś podobnym. Bo inaczej to nie moge sobie wyobrazić jak sobie z tym poradzimy, przecież w tej sierści i tak jest trudnbio znaleźć. Co o tym myślicie?