Poker napisał(a): niektóre wpisy (nie tylko w tym wątku) umacniają mnie w decyzji poproszenia modów o o rozwód z niepełnoletnimi (dzieciakami) najkrócej rzecz ujmując, mają swój dział, niech tam piszą do woli, tak jak to kiedyś było
@Poker... to nie do końca tak, kultura osobista i szacunek wobec otoczenia nie zależy od wieku delikwenta. Na forum jest sporo wspaniałej młodziezy liczącej się z innymi ludźmi i innymi psami, ale są też i osoby "dorosłe" których opisy sytuacji wołają o pomstę do nieba i świadczą o tym, że są na bakier z tzw "kulturą posiadania psa". Kilka stron wcześniej niejaki Tomek i Dżoja w podobny sposób komentował lęk ludzi przed jego suką. Dla mnie porażka dla przewodnika, jeśli ktoś pisze, że nie będzie prowadzał psa na smyczy, bo nie będzie za każdym razem za nim ganiał, jak tylko ktoś się tego psa przestraszy. Jeśli nie jestem w stanie przywołać psa nie mam prawa spuszczać go wśród obcych ludzi, narażając ich na sters czy ochlapanie błotem.
Żeby nie było, że jestem "święta"... póki co jeden jedyny raz w życiu odpowiedziałam pewnej kobiecie chamsko na szokujące zachowanie wobec mojego psa.
Kiedy Granda była malutka, jeszcze puchata kulka zaraz po kwarantannie poszczepiennej, pokicała w stronę jakiejś obcej okołotrzydziestoletniej roznegliżowanej blond dziewoji w typie tancerki z Moulin Rouge, grającej w badmintona z metroseksualnym dżentelmenem
na psim trawniku przy naszym osiedlu (zwyczajowo spotykają się tam psiarze z okolicy i teren umownie jest "zaklepany" dla psiarzy, dbamy tam o czystość, zakopujemy niebezpieczne dziury, ect) i jak Granda była jakieś 10 metrów od owej pani niemal dostała w głowę cios rzuconą w jej stronę rakietką (niezły miała rzut)

byłam w szoku, bo zwykle szczeniaczki wywołują czułe reakcje nawet u ludzi nie przepadających zbytnio za psami. Tu nie chodziło o lęk, tylko o... obrzydzenie. Przypuszczam, że ta zapatrzona w czubek pudrowanego nosa kobieta brzydziła by się również małego dziecka, czy starszej osoby. Kobieta machała lakierowanymi łapkami i wrzeszczała do mnie, żebym zabrała to okropne zwierzę, bo się go brzydzi. OK, myślę sobie uszanuję, choć nie pojmuję. Grandzior był wówczas maleńki, czyściutki, pachnący i z 10 metrów od niej i nawet nie próbował się do niej zbliżać, bo jej wrzask i rzut rakietką wbił szczeniaka w murawę. Choć się we mnie zagotowało, grzecznie zabrałam Grandę, bąknęłam 'przepraszam' (choć w zasadzie nie wiem za co) i oddaliłam się. Jednak kiedy ta nie przestawała się za nami wydzierać i ubliżać psiarzom-syfiarzom(zachowywała się jakby zapomniała łyknąć leków) wróciłam i spokojnym tonem z uprzejmym uśmiechem powiedziałam: "
A ja się brzydzę spoconych wytapetowanych kobiet, a jednak nie wrzeszczę na pani widok" (od gry w tą kometkę rzeczywiście była nieziemsko spocona i woniejąca)

Było mi potem głupio, że dałam się sprowokować i nie stanęłam na wysokości zadania, mogłam pominąć milczeniem tą histerię, ale ten rzut rakietą w szczeniaka podniósł mi ciśnienie.
agnieszka_wol napisał(a): ma nakaz zakladania kaganca by nie miala dostepu do wody w jeziorze
Pierwsze słyszę, żeby dobrze dobrany do wielkości kufy kaganiec (czyli umożliwiający swobodne dyszenie) jednocześnie uniemożliwiał picie
Mogłabyś podlinkować zdjęcie takiego kagańca. No chyba, że to weterynaryjny parciany obcisły knebel, który wiele osób myli z kagańcem i zakłada psu narażając go na cierpienie - pies nie może w nim swobodnie dyszeć, przez co nie daje rady odpowiednio chłodzić organizmu w gorący dzień (wszak pies się nie poci jak my).